Przewoźnicy autobusowi w Holandii upadają

Już niedługo może się okazać, iż powrót do Polski z Holandii autokarem będzie dość kłopotliwy. Wszystko dlatego, iż przewoźnicy autobusowi z racji kryzysu koronowego mają poważne problemy finansowe. Część szacunków mówi, że upadłość zagraża aż 40% firm w branży.

Stowarzyszenie reprezentujące blisko 200 firm przewozów autokarowych w Holandii wskazuje, iż branża boryka się z ogromnymi problemami. Z powodu obostrzeń koronowych przewoźnicy nie mogli transportować pasażerów, a gdy im już w końcu pozwolono, obostrzenia znacząco zmniejszyły liczbę ludzi mogących znaleźć się jednocześnie na pokładzie pojazdu. W efekcie w szczycie sezonu ich zyski spadły blisko o 70%.

 

Ten 70% deficyt w kasie przewoźników, zdaniem stowarzyszenia branżowego Bustransport Nederland, może okazać się kluczowe w późniejszym terminie. Teraz gdy jest sezon wakacyjny, ludzie korzystają z usług firm przewozowych. Jesienią i zimą, gdy pasażerów jest mniej, a przedsiębiorcy staną przed koniecznością zapłaty wielu odroczonych płatności, może się okazać, iż wiele przedsiębiorstw utraci płynność finansową i upadnie.

 

20%

Jak podaje agencja badawcza Panteia, przeciętna firma autokarowa, która wnosi do władz o maksymalną dotację, dostaje tylko kwotę pozwalającą na pokrycie 20% wszystkich ponoszonych przez siebie kosztów. To zaś z perspektywy czasu może prowadzić do tylko jednego. Pogłębiającego się kryzysu finansowego. Z tego też względu stowarzyszenie przewoźników zwróciło się do Ministerstwa Infrastruktury i Gospodarki Wodnej o dodatkowe wsparcie, które uwzględni specyfikę ich branży.

 

Łamiąc zasady

O dotację i przychylność władz może być jednak dość trudno. W czerwcu branża autokarowa postanowiła bowiem z premedytacją złamać obostrzenia koronowe. Przewoźnicy nie podporządkowali się przepisom, jakie wtedy obowiązywały prywatnych przedsiębiorców. Postanowili kierować się zaś wytycznymi dla transportu publicznego, który pozwalał na przewóz 30 pasażerów na pokładzie standardowego autokaru. Obecne przepisy, które weszły w życie 1 lipca pozwalają na to, by wszystkie miejsca a autobusach były zajęte. Wcześniej jednak pasażerowie muszą się poddać obowiązkowej kontroli stanu zdrowia oraz mieć założoną na nosie i ustach maseczkę podczas jazdy. Wydaje się więc, że wszystko wróciło do czegoś co można nazwać "względną normą". Niestety nadal z obawy o swoje zdrowie mało ludzi decyduje się na podróż tymi środkami transportu. To zaś sprawia, iż przewoźnicy nie są wstanie nadrobić zapaści z wcześniejszych miesięcy.