Przemoc wobec pracowników robót drogowych
Każdy z nas lubi poruszać się szerokimi, równymi jak stół, doskonale utrzymanymi drogami. Nikt jednak nie lubi stać w korkach spowodowanych robotami drogowymi i zwężeniami, gdy to kładziony jest nowy asfalt lub naprawiane są wiadukty. W tych sytuacjach, kierowcy bardzo często kierują swoją złość i frustrację w stronę drogowców. Kiedyś trąbili na nich i pokazywali środkowy palec. W ostatnim czasie w Holandii wrogość ta eskalowała, przybierając wręcz fizyczny, bardzo brutalny wymiar.
Atak
O jednym z takich ataków pisaliśmy na łamach naszej strony. Ktoś rzucił w pracownika robót drogowych szklaną butelką, która rozbiła się na szyi i głowie mężczyzny. Ofiara trafiła do szpitala z poważnym wstrząśnieniem mózgu. Policja nadal poszukuje sprawcy ataku, jak na razie bezskutecznie.
Z pełną prędkością
Drugi atak miał miejsce dwa dni po opisanym wyżej wydarzeniu. Kierowca samochodu osobowego, rozwścieczony robotami drogowymi, wcisnął pedał gazu do podłogi i minął pracowników na milimetry, prowadząc z prędkością 195 kilometrów na godzinę. Do zdarzenia doszło na skrzyżowaniu Galder w Brabancji Północnej.
Gesty, słowa, fizyczność
Przedstawiciele stowarzyszeń zrzeszający pracowników służby drogowej wskazują, że z przemocą ze strony kierowców stykają się od zawsze, ludzie bowiem nie rozumieją, iż dzięki ich pracy zmotoryzowani mogą jeździć po drogach. Zauważają też zmianę na przestrzeni lat. Kiedyś były to tylko gesty, pokazanie środkowego palca. Później jednak pojawiły się obelgi słowne. Kierowcy potrafili zwolnić, otworzyć okno i przeklinać na robotników. Teraz zaś pojawia się przemoc fizyczna i zastraszanie (jak wspomniana wyżej szybka jazda).
Skala
Jaka jest skala tego zjawiska w Holandii? Nie wiadomo. „Niestety tego typu zdarzenia nie są jeszcze rejestrowane. Zgłaszane i aktualizowane są jedynie oficjalne wypadki, gdy w ich następstwie podejmowane są działania. Nie ma to jeszcze miejsca w przypadku „niebezpiecznych” sytuacji, które nie kończą się tragedią” – mówi Dyrektor Het Zwarte Corps (stowarzyszenia zrzeszającego ludzi pracujących w infrastrukturze), w rozmowie z Nu.nl, dodając, iż musi to się zmienić i każdy taki przypadek powinien być rejestrowany.
Na już
Czemu ludzie stają się bardziej agresywni? Rozmówca NU wskazuje na obecną presję społeczną. „W całym społeczeństwie widzimy, że wszystko należy zrobić szybko, natychmiast. Oznacza to, że ludzie mają krótszy lont. Widać to nie tylko na drodze, ale także w supermarkecie i na stadionie piłkarskim”. Jego zdaniem obecnie człowieka dużo łatwiej rozzłościć, wyprowadzić z równowagi. Każdy gdzieś się spieszy. Zniknęła empatia i zrozumienie.
Zamykanie dróg
Jak więc walczyć z takim zachowaniem kierowców? Stowarzyszenie zorganizowało punkt zgłaszania takich spraw. Chcą również, by policja ścigała zbyt nerwowych kierowców. To jednak za mało. Służby wskazują, iż najlepszym rozwiązaniem byłoby całkowite zamknięcie dróg, tak by pracownikom nikt nie przeszkadzał. „To jedyne, co możesz zrobić. Chociaż Rijkswaterstaat twierdzi, że dróg nie można po prostu zamykać. Tam, gdzie jest wola, jest sposób, a gdzie jest droga, trzeba pracować”, dodając: „Tak, ruch musi być kontynuowany, ale najpierw trzeba pomyśleć o bezpieczeństwie pracowników drogowych. To dużo kosztuje, ale sytuacja awaryjna kosztuje jeszcze więcej”.
Odejście z pracy
W przeciwnym razie może bowiem stać się coś bardzo złego i nie chodzi tu bynajmniej o jakieś tragiczne wypadki. Coraz więcej pracowników drogowych odchodzi z pracy właśnie z racji atmosfery i ataków ze strony kierowców. Mniej pracowników to zaś dłuższy czas prac drogowych, co jeszcze bardziej zirytuje kierowców i sprawi, iż będą oni więcej i częściej stać w korkach, na coraz gorszych drogach, których nie będzie miał je kto naprawiać.
Źródło: Nu.nl