Problemy polskiej kliniki w Hadze

Historyczny dzień w holenderskich szpitalach

Jedna z polskich klinik medycznych, umiejscowionych na Assendelftstraat w Hadze, będzie musiała płacić co tydzień 4000 euro kary, jeśli nie będzie poprawy w kwestiach techniczno-higienicznych.

Haska klinika, w której pracują polscy lekarze, zajmuje się szeroko pojętą medycyną estetyczną. W jej ofercie klientela, głównie z Europy Wschodniej, mogła znaleźć między innymi: botoks, zastrzyki kolagenowe do stawów, zabiegi wypełniaczem i waginoplastykę. Sieć placówek mająca swego czasu jeszcze oddziały w Eindhoven i Amsterdamie cieszyła się dużą popularnością, niestety od pewnego czasu borykała się ona z wieloma problemami natury technicznej.

 

Kontrole

Prywatną klinikę w Hadze, już ponad pół roku temu, odwiedzili specjaliści z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy oraz sanepidu. Seria kontroli przeprowadzonych przez te podmioty, a także inspekcję pracy wykazała szereg nieprawidłowości w działaniu placówki.

 

Język

Pierwszym i najważniejszym zastrzeżeniem co do oferujących tam swoje usługi lekarzy była znajomość języka niderlandzkiego. Kontrola wykazała, iż nasi lekarze posiadają wystarczające kompetencje i kwalifikacje, by pracować w zawodzie w Holandii. Problemem była jednak słaba znajomość tamtejszego języka. Może wydawać się to dziwne, zwłaszcza gdy medycy obsługują mówiących po polsku klientów, niemniej władze wytknęły to jako główny błąd. Chodzi bowiem o to, by polscy lekarze mogli się swobodnie komunikować i konsultować ze swoimi holenderskimi odpowiednikami, podczas np. bardziej skomplikowanych zabiegów czy leczenia wieloetapowego.

 

Drugim zagadnieniem wymagającym znacznej poprawy były kwestie organizacyjne w zakresie czystości. Kontrola wykazała, iż placówka nie ma podpisanych umów na sprzątanie i przeglądy (odbiory), czyszczenia. (Nie oznacza to jednak, iż było tam brudno) Urzędnicy mieli również wątpliwości co do przechowywania sterylnych i niesterylnych narzędzi. Polskiej placówce wytknięto również to, iż na środkach dezynfekujących nie znajduje się data otwarcia danego specyfiku. Na magazynie kliniki znaleziono zaś środek odkażający, którego data ważności minęła dwa lata temu.

Wieloletnie problemy

Serie większych i mniejszych kontroli oraz zastrzeżenia do działania placówki kliniki pojawiły się już w lutym 2017 roku. Wtedy to też dano klinice pierwsze terminy „ultimatum”. Tempo jednak rozwiązywania problemów okazał się dla Holendrów zbyt wolne. Dlatego też na początku 2019 r. doszło nawet do czasowego wstrzymania zabiegów. Od tego momentu sytuacja znacznie się jednak poprawiła i lecznica wznowiła działalność.

Kary

Ostatnie kontrole wykazały jednak, iż nadal występują pewne problemy. Dotyczą one głównie poziomu znajomości języka personelu, który nadal według Holendrów jest niewystarczający. Kontrolerzy mają również pewne zastrzeżenia co do czystości w niektórych miejscach placówki. Wszystko to poskutkowało tym, iż klinika na Assendelftstraat ma zapłacić 4000 euro kary za każdy tydzień, w którym wymagane usprawnienia w działaniu placówki nie zostaną wprowadzone.