Problematyczna nazwa statku
Niektórzy ludzie są dumni z dokonań swoich przodków. Dlatego też ich imieniem i nazwiskiem często nazywają pewne rzeczy. Podobnie było również z jednostką stojącą w porcie w Rotterdamie. Problem jednak w tym, iż ktoś chyba zapomniał o pewnym epizodzie z przeszłości swego krewnego.
Pioneering Spirit
Pioneering Spirit to największy na świecie statek do stawiania i demontowania morskich i oceanicznych platform wydobywczych, a także do układania rurociągów na dnie morskim. Jednostka ta istny, pływający gigant, zacumowała ostatnio w Rotterdamie, ponieważ ma brać udział w stawianiu morskiej farmy wiatrowej. Z racji swoich rozmiarów i przeznaczenia szybko przykuła oko wielu ciekawskich. Ci zaś zauważyli coś dziwnego. Podwójną nazwę na burcie.
Hołd dla ojca
Oprócz dobrze widocznej białej nazwy, fani marynistyki zobaczyli drugą, jakby wyblakłą będącą wyżej - Pieter Schelte. Skąd ona się tam wzięła? Okazuje się, iż była to pierwsza, pierwotna nazwa jednostki. W 2015 loku zniknęła ona jednak z burty statku. Została zamalowana po naciskach wielu środowisk, w tym też firmy Schell, dla której statek wykonywał wiele kontraktów. Nazwa jednak nie znikła całkowicie, została przemalowana na ciemnoszary kolor, na czarnej burcie więc była praktycznie niewidoczna.
Co oznaczała ta nazwa? Był to hołd dla ojca dyrektora firmy, człowieka, który kilkadziesiąt lat wcześniej położył podwaliny pod całe to przedsiębiorstwo. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic złego. Gdy statek zaczął jednak pływać, bardzo szybko pojawiły się głosy oburzenia.
Lata do zapomnienia
Okazało się bowiem, iż tatuś nie był tylko i wyłącznie założycielem firmy działającej na morzach i oceanach. Miał on też w swoim życiu mroczne epizody. Pieter Schelte był bowiem oficerem Waffen SS podczas II wojny światowej. „Rekrutował” on ludzi do prac przymusowych na terenie III Rzeszy. Uznano go też za zbrodniarza wojennego, który po wojnie trafił na kilka lat do więzienia. Nie ma co się więc dziwić, iż wiele środowisk poszkodowanych podczas II WŚ wyraziło swój sprzeciw na taką nazwę statku.
Pojawia się i znika
Skąd więc ta nazwa znów wyraźnie pojawiła się na burcie? Okazało się, że to wszystko jest dziełem przypadku. Jednostka była ostatnio remontowana. Malowano więc i jej burty. Wtedy to ktoś ją rozjaśnił, pokrywając litery nową warstwą farby. Mimo tego błędu właściciel nie chce jej zamalowywać, co znów budzi pewne kontrowersje. Niektóre związki zawodowe nie wierzą w to, iż jest to przypadek. Z drugiej jednak strony wątpliwe, by właściciel chciał w ten sposób ryzykować milionowe kontrakty.
Trudno więc jednoznacznie stwierdzić, ile przypadku było tym „przypadku”.
Źródło: AD.nl