Ogromny pożar rezerwatu w Holandii
Mimo, iż największe upały w tym roku Holandia ma już raczej za sobą, tak sytuacja w kraju nadal jest bardzo trudna. Niedobory opadów sprawiły, iż w wielu miejscach panuje susza. W takiej sytuacji wystarczy tylko iskra, by wybuchł pożar. Tak zresztą się stało. W środę w ogniu stanął 34-hektarowy fragment rezerwatu przyrody De Peel w pobliżu wioski Griendtsveen, w Limburgii. Ogień był tak duży, że zapadła decyzja o ewakuacji części mieszkańców pobliskiej wioski.
Rozporządzenie nadzwyczajne
Sytuacja była tak trudna, iż władze gminy Horst aan de Maas wydały rozporządzenie nadzwyczajne dla całego swojego obszaru. Sprawiło ono, iż cały teren stał się niedostępny dla wszystkich, którzy nie mają tam interesów życiowych (nie mieszkają tam/pracują). W ten sposób władze odcięły możliwość podziwiania ognia ciekawskim, którzy przyjeżdżając z okolicy, utrudnialiby pracę ratownikom. To jednak nie wszystko. Sami ratownicy, w tym walczący z ogniem strażacy, poprosili mieszkańców kilku domów wzdłuż Helenavaart o opuszczenie swoich nieruchomości. Ogień podchodził bowiem zbyt blisko zabudowań, a strażacy mieli już nadto pracy, by ratować jeszcze cywilów.
NL-Alert
Oprócz rozporządzenia nadzwyczajnego lokalna społeczność otrzymała również informacje z systemu NL-Alert o kłębach gryzącego dymy kierującego się wraz z wiejącym wiatrem w stronę Asten. Zalecano więc zamknięcie okien i drzwi.
Pożar
Pierwsze raporty o pojawieniu się ognia miały miejsce w czwartek o godzinie 6:30. Pochodziły one od ornitologów monitorujących tamtejszą populację ptaków. Naukowcy zobaczyli dym i ogień. Ten jednak nie był jeszcze zbyt duży. Żywioł obejmował wtedy bowiem tylko obszar jednego hektara. Szybko jednak zaczął się rozprzestrzeniać po wyschniętej na wiór roślinności. W efekcie ogień dość szybko zajął 34 hektary rezerwatu. Płomienie przestały pożerać teren tylko dlatego, iż strażakom udało się stworzyć linie zatrzymania – szerokie pasy zaoranej ziemi, których ogień nie ma, jak przeskoczyć. To pozwoliło strażakom, po dobie od pojawienia się ognia, zacząć go w końcu kontrolować.
Z powietrza
Obszar rezerwatu jest wyjątkowo trudno dostępny dla strażaków i ciężkiego sprzętu. Dlatego też od samego początku w akcję zaangażowano śmigłowce pożarnicze, w tym i kilka wojskowych maszyn.
Oprócz śmigłowców z ogniem walczą również strażacy z Brabancji Północnej, Limburgii i Overijssel. Jednostki te podzielone są na plutony składające się z czterech wozów z armatkami i wężami gaśniczymi, a także dużego samochodu cysterny.
De Cougar helikopter is aan het blussen bij #Griendtsveen. Dit doen wij met een Bambi Bucket, dit is een verstevigende waterzak die onder onze helikopter hangt. Vandaag wordt deze gevuld met water uit de zandwinning bij Liessel. pic.twitter.com/2yyAnmii0K
— DHC Luchtmacht (@dhcluchtmacht) August 31, 2022
Trudne zadanie
Jak wskazują strażacy, czeka ich bardzo długa, trudna akcja ratownicza „De Peel to rozległy, nieprzenikniony obszar z dużą ilością torfu. Dotarcie do celu wymaga dużo pracy ręcznej. Wozy bojowe nie mogą wjeżdżać w ten teren”. Możliwe więc, iż cała akcja potrwa nawet kilka dni, jeśli nie tygodni. Podobny pożar, mający miejsce raptem kilkanaście kilometrów dalej, w 2020 roku, strawił 800 hektarów, a akcja gaśnicza trwała kilka tygodni. Wszystko dlatego, że palił się, a potem tlił torf znajdujący pod ziemią.
Źródło: Nu.nl