Pożar polskiej piekarni w Rotterdamie

Pożar polskiej piekarni w Rotterdamie

Niedzielny poranek dla wielu mieszkańców Wolphaertsbocht w Rotterdam-Charlois rozpoczął się od dźwięku syren i obawy o swój dobytek. Wiele rodzin musiało wczesnym rankiem w trybie pilnym opuścić swoje domy z powodu pożaru polskiej piekarni. Na szczęście pomimo dość dramatycznie wyglądającej sytuacji nikomu nic się nie stało.

Strażacy pojawili się na miejscu kilka minut po zgłoszeniu pożaru. Była piąta rano, gdy służby ratunkowe zapukały do drzwi pobliskich domów i mieszkań, z których ewakuowali domowników, w tym pary z małymi dziećmi. Wszyscy oni zostali przeniesieni do ogrzewanego autobusu, ponieważ sytuacja i względy bezpieczeństwa nie pozwalały, by ludzie ci mogli spokojnie się ubrać do wyjścia, wielu zakładało więc to, co akurat było pod ręką. Osoby te przez ponad godzinę obserwowały, jak strażacy walczą z ogniem, który pojawił się w polskiej piekarni Groszek. Po tym czasie, gdy ogniomistrze opanowali sytuację, rodzinom pozwolono wrócić do domów. Mało kto, był już jednak w stanie zasnąć.

 

Wypadek czy podpalenie?

Co było przyczyną pożaru w polskiej piekarni? Tego na chwilę obecną nie wiadomo. Mogłoby się wydawać, iż mógł to być zwykły nieszczęśliwy wypadek. Sęk jednak w tym, że niewykluczone jest działanie osób trzecich. Wszystko dlatego, iż lokal ten już raz stanął w ogniu. W sylwestra zeszłego roku w piekarni również pojawiły się płomienie. Wtedy to śledztwo wykazało jednoznacznie, iż przyczyną było podpalenie. Ktoś chciał zniszczyć polski biznes. Jak będzie w tym wypadku?

 

Ataki na polskie lokale

Pikanterii całej sprawie dodaje również fakt, iż w ostatnim czasie polskie piekarnie jak i sklepy z naszymi rodzimymi produktami w Rotterdamie i wielu innych miastach Królestwa Niderlandów są na celowniku wandali i przestępców. Nieznani sprawcy starają się je podpalić, strzelają do nich z broni palnej, wybijają szyby kamieniami. Doszło też do kilku poważnych ataków bombowych, o których szerzej pisaliśmy już na łamach naszej strony. By nie szukać daleko, w sąsiedniej dzielnicy miasta, nieco ponad 5 kilometrów od piekarni, na Franselaan, w marcu tego roku przez dwie noce z rzędu nieznani sprawcy otwierali ogień do polskiego supermarketu, dziurawiąc jego witrynę kulami z pistoletu.