Potencjalnie śmiertelna pomyłka w Schiphol

Uciekł do Holandii, bo boi się o własne życie

Jak podały w środę władze lotniska Schiphol, na początku tego miesiąca doszło tam do ogromnej pomyłki, która mogła zagrozić życiu kilkuset pasażerów, jednej ze startujących z portu lotniczego maszyn.

Chyba każdemu zdarzyło się kiedyś zabłądzić, gubiąc drogę. Gdy jesteśmy w obcym mieście, wystarczy źle skręcić czy przejechać jeden przystanek za daleko by nie dotrzeć do celu. Jeśli jednak jadąc samochodem czy komunikacją miejską, problemy tego typu nie są zbyt poważne w skutkach, to taka pomyłka pilota może okazać się śmiertelnie niebezpieczna dla załogi i wszystkich pasażerów w maszynie.

Do tego typu pomyłki doszło na lotnisku Schiphol 6 września tego roku. W pewnym momencie kontrolerzy ruchu lotniczego będący w wieży tamtejszego lotniska zdali sobie sprawę, iż pasażerska maszyna - Boeing 737 chce wystartować nie z podanego przez kontrolerów pasa a drogi kołowania.

 

Błędne decyzje

Boeing 737 miał startować w kierunku północnym po pasie Zwanenburgbaan. Maszyna dostała zgodę i rozpoczęła procedurę startową. W pewnym momencie kontrola lotów zorientowała się, iż odrzutowiec rozpoczął rozbieg na drodze kołowania, biegnącej równolegle do pasa. Załoga maszyny skręciła bowiem za wcześnie i zamiast znaleźć się na pasie byli na „dojazdówce”. Na szczęście jednak interwencja kontrolerów miała miejsce przed punktem bez powrotu, dlatego też maszyna zdołała przerwać start. Po całym incydencie samolot musiał na krótko powrócić na plac postojowy, z którego po uzyskaniu kolejnej zgody na start wzbił się w powietrze już z dobrego pasa startowego.

Dziwne uczucie

Pasażerowie lotu Transavia 1041 mówią, że na pokładzie samolotu podczas całego wydarzenia nie było paniki. Niemniej jednak atmosfera była bardzo ciężka, a w powietrzu wyczuwalny był strach. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Maszyna była podczas rozbiegu. Nabrała już dość dużej prędkości, gdy nagle piloci mocno nacisnęli na hamulce. Niepokój pogłębiał fakt, że pasażerowie nie mieli pojęcia, iż startowali ze złego pasa. Obsługa kabiny przekazała im tylko informacje, że coś się stało w kokpicie i piloci musieli przerwać procedurę startową. Gdy zaś w końcu podróżni dowiedzieli się co się stało, w maszynie słychać było oddech ulgi i śmiech.

 

Dochodzenie

Sprawę bada Holenderska Rada Bezpieczeństwa. Sprawa jest bowiem bardzo poważna, ponieważ to nie pierwszy incydent tego typu. W 2010 roku podobną pomyłkę popełnili piloci maszyny KLM, wtedy jednak kontrola lotów nie zdążyła zareagować i samolot wystartował z dogi kołowania. Rada prowadzi więc dochodzenie, którego wynikiem będzie zapewne wprowadzenie nowych procedur mających chronić przed tego typu sytuacjami.

 

Bezpieczne, czy nie?

Niektórzy eksperci lotniczy uważają, że start z pasa dojazdowego nie stanowi problemów. Jest to bowiem równy pas asfaltu, praktycznie takiej samej długości jak pas startowy. Problem jednak w tym, że jest on węższy od Zwanenburgbaan, przez co dla dużych maszyn może być na nim zbyt ciasno. O ile nie ma to znaczenia przy dobrych warunkach pogodowych, tak przy silnym bocznym wietrze sytuacja prezentuje się już zgoła inaczej. Ponadto wszystkie systemy nawigacyjne maszyny skorelowane są z pasem o kilkadziesiąt metrów dalej. To zaś może powodować przekłamania w instrumentach i elektronicznych systemach nawigacyjnych. Reasumując, start jest możliwy, ale jest on dużo trudniejszy. W pewnych specyficznych warunkach może zaś być nawet bardzo niebezpieczny dla maszyny.