Porywacz umiera w szpitalu

Polski kierowca złapany podczas masowej policyjnej kontroli

27-letni mężczyzna, który we wtorkowy wieczór wdarł się do sklepu Apple w Amsterdamie i wziął zakładników, zmarł w szpitalu na skutek odniesionych obrażeń. Mężczyzna jak przekazują służby, był wcześniej znany organom sprawiedliwości, miał on bowiem poważne problemy z prawem.

rozliczenie podatku z Holandii

W pogoni za zakładnikiem

Przypomnijmy, we wtorek wieczorem, około 22:30 zakładnikowi, którego 27-latek trzymał cały czas na muszce, udało się uciec. Mężczyzna wybiegł na ulicę, poszukując ratunku u obstawiających teren policjantów. Za swoją ofiarą w pościg ruszył przestępca. Mężczyźnie z bronią nie udało się jednak dopaść swojego celu. Został on zneutralizowany w dość niekonwencjonalny sposób. Funkcjonariusze, zamiast oddać strzały, po prostu staranowali 27-latka nieoznakowanym policyjnym radiowozem.

Gdy mężczyzna upadł na ziemię, przez pewien czas nikt do niego nie podchodził. Wszystko dlatego, iż jak w rozmowie z policją przekazał wcześniej sam porywacz, miał na sobie ładunki wybuchowe. Dlatego też w pierwszej kolejności do porywacza podjechał policyjny robot. Dopiero później, gdy okazało się ze nie zagraża on już życiu służb, skierowano do niego ratowników. Ciężko ranny mężczyzna trafił do szpitala. Tam jednak nie udało się go uratować. Prawnik mężczyzny reprezentujący go we wcześniejszych sprawach, na prośbę matki przekazał mediom, że porywacz zmarł.

 

Napastnik był znany policji

Abdel Rahman A., który wziął kilkudziesięciu zakładników, a jednemu z nich trzymał cały czas broń przy głowie, był dobrze znany holenderskiej policji. Jak przekazują służby, człowiek ten został wcześniej aresztowany za nielegalne posiadanie broni i napaść na swoją byłą dziewczynę. Mężczyznę skazano w maju ubiegłego roku. Sąd nałożył na niego 60 godzin prac społecznych, 1 miesiąc więzienia w zawieszeniu i 3 lata zakazu kontaktów ze swoją byłą dziewczyną.
To jednak nie wszystko. Jak podaje, powołując się na swoje źródła, Het Parool, urodzony 11 stycznia 1995 roku w Amsterdamie mężczyzna miał regularnie wykazywać agresywne zachowanie i zaburzenia osobowości. Na chwilę obecną nie są znane jednak dokładne informacje na temat zaburzeń mężczyzny.

 

Zakładnik, który wyrwał się z objęć porywacza, nie odniósł obrażeń. „Moje myśli są z nim, (zakładnikiem- red.), który tak niesamowicie dzielnie wywalczył swoje wyzwolenie, a także z osobami, które były zamknięte godzinami w budynku” pisze na Instagramie Burmistrz Amsterdamu Femke Halsema.

 

Źródło:  Nu.nl
Źródło: Parool.nl