Polski cynk i zatrzymanie w Arnhem
Polscy policjanci zrobili prezent swoim niderlandzkim kolegom. Oficerowie polskiej jednostki do sprawy zwalczania przestępczości narkotykowej przekazali Holendrom cynk o dostawie twardych narkotyków do Arnhem. Nasi oficerowie, zamiast zatrzymać transport siedmiu kilogramów syntetyków, pozwolili dotrzeć im do odbiorców, tak by Holendrzy mogli zatrzymać szajkę sprzedającą „biały proszek” na holenderskich ulicach.
Cała polsko-holenderska akcja miała miejsce 16 stycznia tego roku. Z racji prowadzonego dochodzenia pochwalono się nią jednak dopiero teraz. Kilka godzin po tym jak 62-letni mężczyzna z Arnhem i 41-letni mężczyzna z Bathmen dostarczyli pudła z ukrytym narkotykiem do magazynu w Arnhem, niderlandzcy funkcjonariusze przeprowadzili zmasowany nalot na tę podejrzaną lokację. Podążając za podejrzanym ładunkiem, oficerowie weszli również między innymi do firmy cateringowej na Markt.
Strzał w dziesiątkę
Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. W szopie firmy znaleziono kanistry z łącznie prawie trzystoma litrami składników do produkcji twardych narkotyków. W jednej z zamrażarek oprócz lodu odnaleźli ukryte tam siedem kilo amfetaminy i innych twardych narkotyków.
Pod latarnią najciemniej
Tym, co uderza w całej sprawie, jest ulokowanie magazynu i firmy cateringowej. Oba budynki znajdowały się wręcz rzut beretem od komisariatu policji, budynku prokuratury i ratusza. Można więc powiedzieć, iż najciemniej pod latarnią i oficerowie mieli dziuplę po sąsiedzku, do której zapewne nigdy by nie zajrzeli, gdyby nie Polacy.
Niewinni
Mężczyźni, którzy dostarczyli paczki z narkotykami, stwierdzili, iż nie mieli nic wspólnego z narkobiznesem. Mieli oni po prostu sprzątać budynek, by otworzyć w nim sklep z kanapkami. Ludzie ci bowiem przygotowywali się do otwarcia firmy 1 lutego. Podczas tej pracy poproszono ich o odebranie paczek w Arnhem South i zaniesienie ich do magazynu. Miała to być drobna fucha, przysługa. Jak powiedział przed sądem jeden z adwokatów mężczyzn, ludzie ci nie mieli pojęcia, co jest w paczkach. Nie interesowało ich to.
Dochodzenie trwa
Wszystko więc wskazuje, iż zatrzymani to zwykłe płotki, które faktycznie mogły nie mieć pojęcia o całej sprawie. Pytaniem jest więc, kto zamówił paczkę, kto zapłacił za jej odbiór? Na to wszystko niderlandzka prokuratura nie ma jeszcze odpowiedzi. Oskarżyciel liczy jednak, iż uda się znaleźć rozwiązanie tej zagadki dzięki śledztwu prowadzonemu przez Polaków. U nas w kraju bowiem również toczy się dochodzenie mające odpowiedzieć na pytanie kto wysłał paczki i z kim jest on powiązany za granicą?
Źródło: AD.nl