Polska furgonetka pełna prochów?
W poniedziałkowy wieczór funkcjonariusze w Berkel-Enschot zatrzymali dwie osoby: 41-letniego mężczyznę i 36-letnią kobietę bez stałego meldunku w Holandii. Para otrzymała srebrne bransoletki na ręce, ponieważ policja odkryła zawartość ich auta dostawczego zaparkowanego przy hotelu De Druiventros na Bosscheweg.
Parę, która okazała się być małżeństwem, zabrano na komisariat, gdzie osadzono ich w izbie zatrzymań. Tam czekają na decyzję prokuratury i sądu w swojej sprawie. Z racji tego, że oboje nie mają zameldowania w Holandii może ich czekać środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Czemu jednak ludzie ci znaleźli się na „dołku”?
Ładunek
Winny temu był ich samochód, a konkretniej zawartość znajdująca się w przestrzeni ładunkowej, którą funkcjonariusze patrolujący okolicę zobaczyli przypadkiem przez otwarte drzwi pojazdu. W furgonetce znajdowało się 25 kanistrów oraz kilkanaście dużych niebieskich beczek. Wstępne badania substancji wykazały, iż dużą część kanistrów zawiera aceton. Późniejsze ekspertyzy potwierdziły tę teorię, wskazując dodatkowo, iż w pozostałych 200, 60 i 25-litrowych beczkach również znajduje się ten popularny rozpuszczalnik. W sumie na pace pojazdu było go łącznie około 2000 litrów.
Posiadanie acetonu nie jest w Holandii zabronione. Jest to popularna substancja wykorzystywana choćby jako zmywacz do paznokci lub jako rozpuszczalnik do niektórych farb.
Tak duże ilości tego środka chemicznego wyraźnie wskazują jednak, że nie służy on 36-latce do zmywania lakieru z paznokci. Policjanci uważają więc, że zawartość furgonetki miała posłużyć do tworzenia substancji odurzających. Aceton używany jest bowiem podczas produkcji pigułek XTC.
Polacy?
W poniedziałkowy wieczór policja, z pomocą specjalnej firmy zajmującej się zabezpieczeniem środków chemicznych, usunęła beczki z rozpuszczalnikiem z ciężarówki na polskich tablicach rejestracyjnych. Przez ten czas parking z tyłu De Druiventros zamknięto dla postronnych.
Polskie „blachy” na samochodzie z acetonem każą zadać pytanie, czy zatrzymani to Polacy? Funkcjonariusze nie odpowiadają wprost na to pytanie. Wiadomo jedynie, że zatrzymani nie mają stałego miejsca zamieszkania w Holandii. Świadczyłoby o tym, że są albo bezdomni (nigdzie nie są zameldowani), albo nie pochodzą z Niderlandów. Po drugie mówi się nieoficjalnie, że zatrzymani to właściciele pojazdu. Kto zaś może być posiadaczem samochodu na polskich tablicach rejestracyjnych? Jeśli pominąć sytuację, w której to auto dostawcze jest „pojazdem duchem”, odpowiedź nasuwa się sama. Policja jednak oficjalnie nic nie mówi na temat narodowości zatrzymanych.