Polscy „niewolnicy” w Niemczech i farma zmieniona w strzeżony obóz
Jesteśmy w okresie zbiorów szparagów, to zaś oznacza, iż do Niemiec i Holandii wybierają się ludzie chcący zarobić kilka euro, wykonując ciężką pracę na polu. Niestety nie zawsze taki z pozoru łatwy zarobek idzie zgodnie z planem. Na jednej z plantacji w Dolnej Saksonii została uwięziona grupa Polaków. Ludzie ci nie mogą opuścić terenu gospodarstwa. A niemalże każdego ich kroku pilnują strażnicy. Wszystko zaś zgodnie z literą prawa.
Niektórzy pracownicy mówią, iż czują się tam jak niewolnicy, tak jakby znaleźli się w obozie pracy lub cofnęli się o 77, 78 lat w czasie i odbywali roboty przymusowe. Wszystko to jednak nie efekt zachłanności gospodarza, czy też nieuczciwej agenci pracy tymczasowej. Farma została bowiem niejako objęta kordonem sanitarnym, kwarantanną. W gospodarstwie bowiem, w Kirchdorfie, pojawiło się potężne ognisko epidemii COVID-19. Zakażonych jest około 130 osób, w tym również nasi rodacy. Właściciel farmy oraz władze lokalne nie chcą powiedzieć ilu chorych z plantacji znajduje się w szpitalu. Nieoficjalnie źródła podają, iż 5 osób wymagało pilnej opieki medycznej, jedna zaś z nich jest w stanie ciężkim i walczy o życie.
Teren zamknięty
Kwarantanna została nałożona na farmę 30 kwietnia przez służby sanitarne. Służby epidemiologiczne postanowiły zamknąć cały kompleks z racji tego, iż infekcja wystąpiła tam w dużym rozproszeniu. Nie udało się więc zlokalizować jednoznacznie ogniska i osób, które miały ze sobą bliski kontakt. Nie było więc możliwości zamknięcia i odizolowania jednego domku. W efekcie Niemcy założyli, iż wszyscy mogli mieć tam kontakt ze wszystkimi i odcięli znajdujących się na farmie od świata.
Nieco lepiej niż w obozie pracy
W teorii sytuacja nie wyróżnia się więc niczym szczególnym. Wielu naszych rodaków trafiało już na kwarantannę po kontakcie z chorym. W Niderlandach zamykano czasem całe domki i ich mieszkańcy musieli przesiedzieć w nich kilkanaście dni, nudząc się często niemiłosiernie. Niemcy podeszli do sprawy jednak bardziej pragmatycznie. Wprowadzili bowiem coś, co nazywa się „roboczą kwarantanną”
Robocza kwarantanna
Co oznacza robocza kwarantanna? To, iż farma nadal działa. Pracownicy mają zakaz opuszczania swoich kwater, za wyjątkiem podróży do i z miejsca pracy. Zabroniono spotkań między pracownikami. Nawet małżeństwa nie mogą się widywać ze sobą, jeśli pracują w różnych częściach farmy-zakładu (np. zbiór i pakowanie). By pracownicy przestrzegali tych rygorów, zatrudniono agencję ochroniarską, która pilnuje kwater, by Polakom i innym migrantom po pracy nie wpadł do głowy głupi pomysł, wyjścia na dwór, zrobienia wspólnego grilla czy przypadkiem wyjazdu do miasta na zakupy.
Obóz pracy i praca przymusowa
Nie dziwi więc, iż niektórym wszystko to przypomina obóz pracy. Część sfrustrowanych pracowników z przekąsem mówi, że tym razem Niemcy się nie postarali, bo brakuje wieżyczek i drutu kolczastego. Porównanie to jest o tyle trafne, iż ma tam miejsce coś, co można nazwać pracą przymusową. Wszystko z powodu mechaniki kwarantanny. Pracownicy na polach zachowują dystans. Ludzie na halach mają już z tym spory problem i boją się, że zakażą się COVID-19. Pracodawca w zaistniałej sytuacji nie broni im przestać pracować. Brak pracy równa się jednak brakowi wynagrodzenia. Ludzie ci zaś nadal muszą płacić czynsz za miejsce do spania. Nie mogą zaś wyjechać, ponieważ teren jest zamknięty. Opuszczenie farmy będzie jest oczywiście możliwe, ale po zakończeniu kwarantanny.
Na farmie i kompleksie przetwórczym pracuje ponad 1000 osób. Z grupy tej ponad 400 to Polacy. Jest to jeden z największych producentów szparagów w Niemczech.