Polscy „eksperci” w zakresie rowerów elektrycznych

Polscy "eksperci" w zakresie rowerów elektrycznych

Polacy jadący do Królestwa Niderlandów są specjalistami w wielu dziedzinach. Znajdziemy między innymi ekspertów hydraulików, elektryków, glazurników, malarzy i tak dalej. W Hadze wymiar sprawiedliwości ma zaś do czynienia z ekspertami w zakresie kradzieży rowerów elektrycznych. Prokuratura mówi, iż nasi rodacy z tego typu działań stworzyli intratny, dochodowy interes.

Sąd zdecydował się na osadzenie w areszcie dwójki złodziei z Polski, którzy wyspecjalizowani się w „pozyskiwaniu” rowerów elektrycznych gównie w regionie Leiden i Alphen. Oskarżyciel uważa, że ludzie ci działali jak dobrze naoliwiona maszyna, w której to jednoślady po kradzieży natychmiast trafiały na pakę i były wywożone do Polski.  Głównym podejrzanym i niejako mózgiem całej operacji jest Krzysztof R. 45-letatek mieszkający w Hadze, który oficjalnie zajmuje się handlem używanymi samochodami. Jak jednak ustalili śledczy, dorabiał również na rowerach. Mężczyzna brał udział w ich kradzieżach od 1 marca 2017 r. do października 2017 r.

 

Recydywa

45-latek już trafił za kraty, za nielegalny zabór mienia. Został jednak dość szybko zwolniony z celi. Wydarzenie to nie było dla niego nauczką. Po wyjściu na wolność miał ukraść rowery elektryczne dziewięciu ofiarom w Alphen aan den Rijn, Hazerswoude-Dorp i Leiden. Do kradzieży tych miało dość od listopada 2020 do połowy lutego tego roku.

Współwinny

Drugim podejrzanym jest 43-letni Arkadiusz M., również nasz obywatel, który z R. miał stworzyć małą, dobrze działającą organizację przestępczą, skupioną wokół elektrycznych jednośladów i działającą na terenie praktycznie całych Niderlandów (już nie tylko w Leiden i Alphen). Zatrzymani jednak zaprzeczają tym zarzutom.

 

Również obrona mężczyzn wskazuje, iż prokuratura nie ma twardych dowodów. Wszystko to tylko poszlaki lub fałszywe oskarżenia Polaków. Podejrzani podczas poniedziałkowego procesu stwierdzili, iż wcale się nie znają i są sobie obcymi ludźmi. Prokuratura wskazuje jednak na bilingi i na to, iż obaj często kontaktowali się między sobą.  To wystarczyło sądowi, by przedłużyć areszt prewencyjny, z racji na powagę ciążących na nich zarzutów. Jak długo to potrwa? Sąd daje sobie jeszcze co najmniej dwa dni na merytoryczne rozpoznanie sprawy. Konkretne terminy posiedzeń sądu nie są jednak jeszcze znane.