Zostałaś zgwałcona? To Twoja wina. Czy tak powinna działać policja?

Policja - Zostałaś zgwałcona? To Twoja wina. Czy tak powinna działać policja?

Gwałt to jedno z najgorszych możliwych przestępstw. Wyrządza ono bowiem traumę na całe życie. Dlatego też tak ważne jest, by pomóc ofierze i wymierzyć sprawiedliwość sprawcy. Tymczasem, gdy 18-letnia Holenderka, zgłosiła się na policję, funkcjonariusze zareagowali tak, jakby to młoda dziewczyna byłą wszystkiemu winna, a oni nie chcieli zajmować się tą sprawą.

Nastolatka została napadnięta w nocy 23 lipca tego roku. Młoda kobieta padła ofiarą gwałtu. Dziewczyna nie chciała jednak być cały czas ofiarą. Chciała walczyć. Chciała, by sprawiedliwość dopadła jej oprawcę. Dlatego też postanowiła zgłosić sprawę na policję. Po tym zaś co spotkało ją na komendzie, zdecydowała się opowiedzieć swoją historię dziennikarzom z AD. Jak bowiem powiedziała reporterom, podczas składania zeznań funkcjonariusze reagowali tak, jakby chcieli powiedzieć, iż to wszystko to było jej winą, iż jakby tej tragicznej nocy to ona zrobiła wszystko źle.

 

Wszystko na nie

Jak mówi dziewczyna i przejęty całą sprawą jej ojciec, działania funkcjonariuszy wydają się przeczyć podstawą ich pracy. Dziewczynie odradzono bowiem zgłaszania sprawy. Jak wspomina ofiara na łamach AD: „Powiedzieli, że cały proces zajmie bardzo dużo czasu, że trudno będzie to udowodnić, że może lepiej nie zgłaszać i nie badać. Właśnie tej nocy mój ojciec zadzwonił po radę do swojego prawnika, który podkreślił, że absolutnie muszą przeprowadzić poszukiwania śladów".

 

Policja nie reaguje

Nastolatka miała bawić się na imprezie, domówce jednego z jej przyjaciół. W pewnym momencie wśród gości pojawił się 35-letni mężczyzna. Wysoki silny Turek, który nie spuszczał z oczu dziewczyny. Na spotkaniu chwalił się, że ma broń. Nastolatka poczuła się nieswojo, widząc, iż starszy człowiek dosłownie „ślini” się na jej widok. Poprosiła więc znajomą, by odwiozła ją do domu. Po chwili, gdy nastolatka z jej młodszą koleżanką jechała na skuterze, okazało się, iż 35-latek jedzie za nimi. Wtedy to dziewczyna zadzwoniła na policję, przekazując, iż jedzie za nimi mężczyzna z bronią palną i że są przerażone całą tą sytuacją. Policja przekazała, że wysyła patrol.

 

Policja daje wolną rękę oprawcy

Oprawca dopada dziewczynę szybciej niż policja. Gdy przyjeżdża patrol 16-latki, która była z ofiarą nigdzie nie widać. Policjanci spotykają 18-letkę i 35-latka trzymającego rękę na udzie dziewczyny. Młoda kobieta myślała, że to koniec jej horroru. Okazuje się jednak inaczej. Policja pyta się wprost nastolatki, jakby nie widząc mężczyzny, czy to ona dzwoniła, że jest napastowana i boi się starszego mężczyzny. W tym momencie ręka oprawcy zaciska się na udzie nastolatki. Ta jest przerażona, zmroził ją strach. Jak wspomina dziennikarzom, liczyła na to, iż poproszą ją o dokumenty, pozwolą się wyrwać oprawcy albo przynajmniej spojrzą na skuter mężczyzny i jego ubranie, które idealnie pasuje do podanego przez telefon rysopisu. Tak się jednak nie dzieje. Policja życzy miłego wieczoru i odjeżdża.

 

Gwałt

To koniec. Dziewczyna zostaje zmuszona, by usiąść na skuterze Turka. Ten zabiera ją siłą do swojego mieszkania. Przyjaciółka nastolatki, która początkowo uciekła, stara się śledzić dwójkę, okazuje się jednak, iż mężczyzna gubi „ogon”. Wtedy to 16-latka dzwoni do rodziców swojej starszej koleżanki.

W windzie mieszkania, młoda Holenderka jest całowana przez 35-latka. Ten nie reaguje na słowo nie. Potem w sypialni rzuca ją na łóżko. Młoda kobieta sztywnieje. Wysyła tylko wiadomość z lokalizacją i rozpaczliwym tekstem „jestem gwałcona”. Dziewczyna, bojąc się o swoje życie w końcu ulega mężczyźnie. Po wszystkim zapłakana ucieka z mieszkania Turka.

 

Ojciec

Wtedy o całej sprawie wiedział już jej ojciec. Mężczyzna próbował się skontaktować z policją. Za pierwszym razem funkcjonariusze nie podjęli działań. Za drugim policjanci odpowiedzieli, iż nic się nie dzieje, bo spotkali jego córkę. Wtedy to wkurzony mężczyzna przesyła oficerom wiadomość od 16-letniej koleżanki. Policja rusza pod wskazany adres.

 

Policja

Pod wskazany adres przyjeżdża policja i matka dziewczyny. 18-latka musi zabrać oficerów na górę pokazać, gdzie to się stało. W tym momencie dochodzi do ataku paniki. Ofiara zaczyna krzyczeć. Jak mówi dziennikarzom, wręcz ją zamroczyło. Pamięta tylko, jak oficerowie krzyczą na nią, pytając, dlaczego wcześniej nic nie powiedziała (podczas wcześniejszej interwencji). Tak jakby ten gwałt to była jej wina. Jakby wtedy miała powiedzieć - "Ten człowiek, który trzyma mnie za nogę i ma broń chce mnie zgwałcić", ale jak przyznaje, wtedy za bardzo się bała.

Policja zatrzymuje gwałciciela. Jest on podejrzany o gwałt, ale trafia do aresztu za inne wcześniejsze wykroczenia. Dziewczyna jeszcze tego samego dnia chce zgłosić zawiadomienie o gwałcie, tak by oficjalnie rozpocząć ścigania. Nie może jednak tego zrobić. Ma bowiem dwa tygodnie na przemyślenie sprawy i nie może tego przyśpieszyć.

 

4 sierpnia

Kiedy w końcu mijają dwa tygodnie, 4 sierpnia dziewczyna idzie złożyć raport. Jest to jednak niemożliwe. Policjanci są na urlopach. Musi przyjść dopiero 10 sierpnia. Gdy znów się pojawia, czuje się tam niemile widziana. Padają pytania co miała wtedy na sobie. A potem, czy spódniczka nie była zbyt krótka. Zdaniem ofiary funkcjonariusze, przepytując ją, szukali dowodów na to, iż nie została zgwałcona, iż to wszystko było z jej winy.

Dziewczyna nie może tego przeboleć, więc razem z rodzicami zdecydowała się zgłosić sprawę do mediów, by nagłość ten incydent.

 

Jak na to zareagowała policja? Wskazuje, iż otrzymali wezwania i pojechali pod wskazany adres. Z racji zaś na trwające śledztwo nie będą przekazywać informacji o tej sprawie.