Policja szuka właścicieli kamienia
Przekazując Wam wiadomości z Holandii, co pewien czas spotykamy się z newsem, po którym mówimy, iż już nic nas nie zdziwi. Zwykle jednak po kilku dniach pojawia się informacja, która powoduje dosłownie opad szczęki, ukazując, iż w Holandii wszystko jest możliwe. Podobnie jak my, o ile nie jeszcze bardziej, była zdziwiona policja z Zeist, którą poinformowano, że ktoś zgubił kamień na Oranje Nassaulaan.
Żart?
Początkowo oficer dyżurny myślał, że dzwoniący po prostu żartuje lub jest pod wpływem alkoholu. Funkcjonariusz miał ku temu powody. Telefon, w niedzielę o 3 w nocy przed wolnym poniedziałkiem, mógł pochodzić z suto zakrapianej lub mocno palonej imprezy. Początkowo świadczyła o tym zresztą sama treść zgłoszenia. Świadek mówił, iż ktoś zgubił kamień i ten blokuje teraz przejazd na Oranje Nassaulaan w Zeist.
Obelix?
Chwilę później zrobiło się jeszcze dziwniej. Rozmówca stwierdził, iż w sumie jest po sprawie, przeniósł on bowiem kamień, a właściwie głaz o wymiarach dwa na cztery metry z drogi na znajdującą się obok ścieżkę rowerową. W tym momencie funkcjonariusza nieco zatkało. Doszło do niego, iż rozmówca nie mówi o kamieniu, który mógł, np. wypaść z wywrotki, a o głazie narzutowym. Po drugie jak Holender mógł go przenieść, skoro miał on takie wymiary? Rozmawiał z Obelix’em? To nie było raczej prawdopodobne, ponieważ dzwoniący nie miał francuskiego akcentu. Nie mógł więc to być Gal ze znanej kreskówki. Zresztą to tylko bajkowa postać, on nie istnieje przecież naprawdę, chyba że…
W oparach absurdu
Wszystko więc coraz bardziej pasowało do wersji z imprezowiczem, który za dużo wypił i wypalił. Problem był tylko w tym, iż rozmówca nie wydawał się być, sądząc po głosie, pod wpływem środków odurzających. Na wszelki wypadek więc dyżurny wysłał patrol we wskazane przez informatora miejsce.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Holenderscy siłacze
Kilkanaście minut później do dyżurnego zgłosił się wysłany w celu sprawdzenia sytuacji patrol. Ten jak się okazało, potwierdził informację przekazaną przez świadka. Na ścieżce rowerowej leżał długi na cztery i wysoki na dwa metry głaz. Czyżby więc rozmówca miał nadludzką siłę? Równie szybko okazało się, iż skała ta to najprawdopodobniej rekwizyt. Patrol bez problemów mógł go bowiem podnieść, nie mówiąc już o przeturlaniu w inne miejsce. Całość była wykonana ze styropianu, włókna szklanego lub innej lekkiej substancji.
Czyja zguba
Okazało się więc, iż świadek miał rację, nie żartował. Teraz pytaniem pozostaje, kto zgubił „kamyk”. Policja na chwilę obecną nie ma żadnych tropów w tym zakresie. Czyżby ktoś przypadkiem go zgubił i tego nie zauważył?