Policja poszukuje „polskich włamywaczy” w Tilburgu

600 kg fajerwerków w domu jednorodzinnym

Są czasem sprawy, w których policja dociera do przysłowiowej ściany. Do momentu śledztwa, w którym sami nie są w stanie już nic więcej zrobić. W takich sytuacjach bardzo często dochodzenie przenosi się do mediów, w których to oficerowie prezentują swoje spostrzeżenia. Nierzadko bowiem dzięki pomocy widzów udaje się złapać świeży trop lub odnaleźć świadków przestępstwa. Czy tak będzie i w tym przypadku i uda się złapać „polskich włamywaczy”?

Bureau Brabant

Dochodzenie nagłośnione w Bureau Brabant dotyczy włamania do piekarni w Tilburgu. Lokal Bakkerij Floor van Lieshout, mieszczący się na terenie przemysłowym przy Heraclesstraat, dwukrotnie padł ofiarą włamywaczy. Po raz pierwszy 17 października ubiegłego roku, po raz drugi zaś tydzień później, 24 października. Od tego czasu policja prowadzi śledztwo w tej sprawie mające na celu namierzenie przestępców. Jak jednak pisaliśmy wyżej, przynosi ono marne efekty.

Cel piekarnia

17 października trzech nieznanych sprawców wybiło jedno z okien i weszło na teren piekarni. Od samego początku było widać, iż rabusie mają tylko jeden cel, chcą jak najszybciej dotrzeć do przestrzeni biurowej. By sforsować drzwi z hali do biura, skorzystali z łomu. W końcu „wrota” stają otworem i rozpoczyna się przeszukiwanie pomieszczenia. Złodzieje odnajdują niebieską skrzyneczkę. Ta jednak zamiast setek euro zawiera tylko drobne. Mimo to jednak złodzieje zabierają łup i uciekając, pozostawiają po sobie zdemolowane, zabałaganione pomieszczenie. Złodziejom udało się uciec dosłownie chwilę przed przybyciem na miejsce policji.

Kolejny skok

Do kolejnego skoku doszło dokładnie tydzień później. Być może przestępcy stwierdzili, iż zbyt mało udało im się zrabować. Schemat działań był niemalże identyczny. Wybicie szyby, wyłamanie drzwi, wejście do pomieszczeń biurowych i przeszukanie ich. Tym razem jednak nie udało się znaleźć żadnych pieniędzy.

 

Polscy włamywacze?

Dlaczego mowa jest o polskich włamywaczach? Wszystko z powodu pojazdu, jakim uciekli podczas pierwszej akcji. Był to szary Renault Scenic z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Maszyny jednak do tej pory nie udało się odnaleźć. „Blachy z PL” stanowią jednak pewien punkt zaczepienia.
Podczas drugiego włamania złodzieje użyli czarnego Fiata Tipo już na holenderskich tablicach.
Czy faktycznie byli to Polacy? Jest takie prawdopodobieństwo, z drugiej jednak strony pojazdy użyte w obu akcjach mogą być „pojazdami duchami”, na których ktoś celowo zmienił tablice rejestracyjne, by utrudnić namierzenie przestępców, wprowadzając w śledztwie fałszywy trop.