Policja – ogromne wydatki na małą aplikację

Holenderska policja wydała ponad 400 000 euro na aplikację 112, która obecnie jest już niepotrzebna?

Holenderska policja wydała prawie pół miliona euro na stworzenie aplikacji, która miała ratować życie. Problem jednak w tym, iż z perspektywy czasu wiele wskazuje na to, że były to pieniądze wyrzucone w błoto.

 

Słuszna idea

Policyjne oprogramowanie aplikacji obsługującej numer alarmowy miało jeden szczytny cel. Jej zadaniem było przyspieszenie akcji ratunkowej poprzez lokalizację dzwoniącego. W skrócie, gdy dzwoni się pod numer 112, należy podać oprócz dokładnego, ale krótkiego opisu sytuacji, swoje dane i adres miejsca zdarzenia. Niestety na skutek stresu lub dynamiki zajścia takie działania nie zawsze są możliwe.

Podczas bójki czy napadu, gdy życie dzwoniącego jest zagrożone, funkcjonariusze rzadko otrzymywali dane o dokładnym adresie. Równie często, nawet pomimo szczerych chęci, dzwoniący nie byli w stanie podać dokładnego miejsca. Nie każdy ma bowiem nawigacje w telefonie i nie każdy zna miasto, rozkład jego ulic na pamięć. Podobne problemy miały również miejsce, gdy coś działo się na drodze. Według policjantów na palcach jednej ręki można było policzyć dzwoniących podających numer drogi i jej kilometr. Wszystko to skutkowało tym, że służby mundurowe musiały albo namierzać długo telefon, albo wysyłać ratunek nie do miejsca, a w rejon licząc na to, że policjantom czy ratownikom uda się trafić na miejsce.

Aplikacja miała zaś już w kilka sekund po rozpoczęciu połączenia podawać dokładny adres dzwoniącego. To zaś skracało czas potrzebny na dotarcie do miejsca zdarzenia i dawało ofiarom cenne sekundy, od których często zależało ludzkie życie.

 

Policja w Holandii wydała 400 000 euro na aplikację, która stała się bezużyteczna, zanim nawet wdrożono ją do służby.

 

Problemy techniczne

Zapotrzebowanie na tę aplikację złożono w 2016 roku. Na jej stworzenie komenda główna przekazała 400 000 euro. Projektowanie i kodowanie trwało niemalże rok. Na wiosnę 2017 aplikacja była gotowa. Niestety już od samego jej początku użytkownicy borykali się z dość dużymi problemami technicznymi. System nie działał ani sprawnie, ani stabilnie, ani precyzyjnie. Początkowe testy spowodowały wycofanie aplikacji do naprawy. Każde jednak usprawnienie generowało kolejne problemy…

 

Advanced Mobile Location

Gdy programiści „walczyli” z błędami swojego dzieła, w marcu 2019 roku wszedł w życie system oparty na technologii Advanced Mobile Location (AML). Dzięki współpracy służb ratunkowych z twórcami Androida powstało narzędzie, które pozwala dokładnie określić miejsce, z którego dzwoni poszkodowany wykorzystujący smartphone ze wspomnianym systemem operacyjnym. Jakiś czas później analogiczną obsługę zaoferował również producent urządzeń z systemem IOS. System ten działa w 100% stabilnie i pewnie, a do marca tego roku pozwolił uratować już życie i zdrowie kilkunastu osobom.

 

Nikomu niepotrzebny program

Wszystko to spowodowało, że program, na który policja wydała 400 000 euro, przestał być potrzebny, zanim jeszcze trafił do powszechnego użytku. Policja nie chce jednak jasno powiedzieć, że wydane na niego pieniądze są wyrzucone w błoto. Dzieje się tak choćby dlatego, że gdy zgłaszano na niego zapotrzebowanie w 2016 roku, decydenci uważali, iż lepiej stworzyć własne spersonalizowane do konkretnych potrzeb oprogramowanie, niż korzystać ze wdrażanego w innych krajach, bardziej ogólnego systemu ALM.

Co więc stanie się z nikomu niepotrzebną aplikacją? Policja nadal rozważa jej wprowadzenie. Ma to mieć miejsce w 2020 roku. Zmienią się jednak jej funkcje. Program ma zostać rozbudowany o czat i funkcje obrazu. Być może policja chce więc przerobić ją na platformę działania dla detektywów obywatelskich. O tym jednak przekonamy się za rok lub co bardziej prawdopodobne, z powodu błędów, dopiero za kilka lat.