Polaku uważaj, mogą oszukać Twoją rodzinę

Polaku uważaj, mogą oszukać Twoją rodzinę

Oszustwo na wnuczka to jeden z ulubionych sposobów, z jakich korzystają przestępcy, by przejąć oszczędności życia od niczego nieświadomych, zatroskanych rodziców czy dziadków rzekomej ofiary.
Chociaż policja ostrzega, przekręt ten nadal zbiera swoje żniwo, między innymi dlatego, że przestępcy cały czas modyfikują ten mechanizm. Ostatnio do naszej redakcji dotarła wiadomość o oszustwie na córkę czy syna, które z racji na swoją mechanikę jest wyjątkowo niebezpieczne, ponieważ jest wymierzone w rodziny Polaków pracujących w Holandii. 

Pan Piotr, mieszkający w małej miejscowości pod Wrocławiem otrzymał telefon z Holandii. Nieznany numer zaczynał się od +31, ale to nie zszokowało mężczyzny. W końcu w Niderlandach pracuje jego córka. Dziewczyna wyjechała tam po pierwszym roku studiów. 20-latka wzięła dziekankę, by poduczyć się angielskiego w praktyce, podłapać może trochę holenderskiego i zgromadzić środki na dalszą naukę i mieszkanie w akademiku w Krakowie, gdzie studiowała. Mężczyzna podniósł więc słuchawkę, licząc iż to jego pociecha dzwoni z numeru stacjonarnego. Głos w słuchawkę jednak ewidentnie nie należał do jego córki.

 

Areszt i kaucja

Dzwoniący mężczyzna zapytał się, czy rozmawia z ojcem Katarzyny. Pan Piotr był nieco zdziwiony, ale przyznał rację rozmówcy. Wtedy mężczyzna przekazał, iż jego córka weszła na przejście dla pieszych na czerwonym świetle. Doprowadziła tym samym do wypadku. Jej samej nic się nie stało, ale ranni zostali pasażerowie dwóch pojazdów. Polka zaś, bez stałego miejsca zamieszkania (nie była oficjalnie zameldowana), trafiła do aresztu. By mogła go opuścić, musi on wpłacić 20 tysięcy euro kaucji. Rozmówca podał rodzicowi również miejsce, gdzie doszło do wypadku i to, że dziewczyna będąc w areszcie nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym. Jedyny zaś telefon, jaki wolno jej było wykonać, wykonała do niego, by ten mógł powiadomić rodzinę o sytuacji. Przekazał również, iż podzwoni jeszcze po znajomych, by zapytać się czy mają jakieś pieniądze i zadzwoni do Pana Piotra za jakąś godzinę, by dowiedzieć się, czy rodzic ma pieniądze na kaucję.

 

Córka nie odpowiada

Ojciec zaraz po rozmowie z mężczyzną starał się dodzwonić do córki. Jej telefon jednak cały czas milczał. Co tylko utwierdzało rodzica w opowieść jego rozmówcy. Pan Paweł zaczął więc sprawdzać konta, by przekonać się, czy oszczędności starczą na kaucję. Powiadomił też o rozmowie żonę. Ta poradziła mu, aby zadzwonił do biura rachunkowego, w którym kiedyś sama się rozliczała, po pomoc.

 

Biuro rachunkowe

Panią Krystynę, żonę Pawła, tknęło, iż to może być oszustwo. Jeśli ich córka znajduje się w policyjnych areszcie, telefon na komendę powinien to potwierdzić. Żaden jednak z rodziców nie potrafił mówić po niderlandzku. Dlatego też zadzwonili do biura rachunkowego, w którym kiedyś rozliczała się Pani Krysia, gdy sama jeździła na szparagi.

 

Policja nic nie wie

Biuro bez wahania zdecydowało się pomóc byłej klientce. Znając język niderlandzki, zadzwonili na komendę w mieście, w którym miało dojść do wypadku i w którym w areszcie miała znajdować się córka pary. Po kilkunastu minutach przedstawiciele biura oddzwonili do zaniepokojonych rodziców. Pracownicy przekazali, iż policjanci nic nie słyszeli ani o Katarzynie, ani o wypadku. Do takiego incydentu nie doszło również rzeczonego dnia, ani w ostatnim czasie. Policja zasugerowała więc, iż była to próba wyłudzenia.

 

Córka

Rodzicom włączało się światełko ostrzegawcze. Postanowili wstrzymać się z przekazaniem pieniędzy. O tym, iż postąpili słusznie, przekonali się wieczorem, gdy zadzwoniła do nich poddenerwowana córka, zapytać się co się stało, bo dzwonili do nie kilka razy. Ona jednak była w pracy i telefon musiała zostawić w szatni. Nie słyszała więc dzwonka.

Rodzice postanowili więc zgłosić sprawę na komendę miejską. Tam policjanci przekazali, iż jest to kolejny wariant oszustwa na wnuczka. Różnica polega na tym, iż dzięki barierze językowej przestępca ma dużo większą pewność, iż ofiary nie będą w stanie sprawdzić „rewelacji”, jakie przekazuje.
Policja prowadzi obecnie śledztwo w sprawie ustalenia tożsamości oszusta.

 

Numer do rodziców

Jak jednak oszust wszedł w posiadanie numeru rodziców 20-latki? Zdaniem policjantów w sprawę może być wplątany jakiś znajomy dziewczyny. Wystarczyło bowiem, by pod pozorem rozładowanego telefonu poprosił ją, by ta pożyczyła mu telefon. Następnie kilkoma kliknięciami więcej sprawdził numer widniejący pod pozycją dom czy tato. Pracując na tej samej hali, czy na tej samej zmianie wiedział zaś doskonale, kiedy dziewczyna nie odbierze. Postanowił więc wykorzystać okazję na łatwe wzbogacenie się. Na szczęście plan ten się nie udał.
Oszust mógł również przekazać te dane komuś innemu, w tego typu przekręty zaangażowanych jest zwykle bowiem kilka osób.

Źródło: list do redakcji