Polak zmiażdżony w śmieciarce, jak to możliwe?

Polak zmiażdżony w śmieciarce, jak to możliwe?

Wracamy do sprawy tragicznego wypadku śmieciarza. Niestety nie mamy w tej sprawie dobrych informacji. Pierwsza z nich dotyczy samej ofiary. Okazuje się, iż 62-letni mężczyzna z Bergeijk, który zginął w zeszłą środę, był naszym rodakiem. Po drugie prowadzone przez tydzień dochodzenie w sprawie tego wypadku nadal nie dało odpowiedzi, jak doszło do całego incydentu.

Jak mówią inni pracujący w branży śmieciarze, nie da się ot tak wpaść do części śmieciarki, w której odpady są zgniatane. Jak więc doszło do tragedii w centrum Veldhoven? Dziennikarze AD postanowili sami znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego zginął Polak i skontaktowali się z ekspertami dbającymi o zasady bezpieczeństwa w sektorze zbierania i przetwórstwa odpadów.

 

Sprawna

Wstępne informacje, jakie przekazały służby, jak i rzecznik Remondis (firmy wywożącej odpady), wskazują, iż śmieciarka była w 100% sprawna. Wszystkie systemy działały, nie było też żadnych przeróbek dokonanych przez samych pracowników.

 

Wypadek

Wypadek miał miejsce, gdy śmieciarka najprawdopodobniej stała, a nasz rodak opróżniał duże kontenery, które montuje się do wysięgnika pojedynczo. To on umieszczał kubły i odpalał podnośnik. Dlatego też, jak wskazuje Michael Makaaij, koordynator techniczny w VDK, firmie z Nijmegen, która dostarcza i konserwuje śmieciarki, prawdopodobieństwo, iż jego ubranie, zaplątało się w podnośnik i został on podniesiony razem z kubłem, jest praktycznie niemożliwe. Mechanizm jest bowiem zbyt daleko od ramienia załadowczego. Gdyby więc Polak zahaczył ubraniem, nie dosięgnąłby do guzika.

 

Kolega

Sytuacja ta mogłaby mieć miejsce, gdyby np. współpracownik Polaka z tyłu nacisnął guzik nie widząc, iż jego kolega się zaklinował. Sęk jednak w tym, iż nasz rodak pracował z tyłu sam. Opcja ta więc też nie jest możliwa.
To, iż śmieciarz był sam, z jednej strony sprawia, iż nikt inny nie mógł uruchomić mechanizmu. Z drugiej, jak wskazuje ekspert, zabrakło ważnego systemu bezpieczeństwa. Drugi pracownik z tyłu jest potrzebny, aby gdy coś się dzieje nacisnąć awaryjny przycisk wyłączenia śmieciarki.
W przypadku tego incydentu mógłby to zrobić kierowca, ale musiałby on wtedy patrzeć albo w lusterka, albo w kamery, jakie miał w kabinie, a to nie jest oczywiste.

Wpaść do jadącej śmieciarki

Czy Polak mógł wpaść do śmieciarki podczas jazdy lub, np. kierowca cofając, mógł go podciąć? Raczej nie. Po pierwsze, gdy śmieciarz jest z tyłu na "tarasiku", pojazd nie może przekroczyć prędkości 30km/h więc nie ma mowy o nagłych manewrach, podczas których śmieciarz mógłby spaść z pomostu i wpaść do środka. Przy cofaniu pojazd zaś piszczy i nie da się tego nie zauważyć.
„Jeśli zawór przyłączeniowy jest otwarty, prasa może zacząć działać na postoju pojazdu, ale tylko po ręcznym włączeniu” – mówi koordynator techniczny, dodając – „Wtedy trzeba także przytrzymać przycisk sterujący, aż prasa znajdzie się na dole i nikt nie będzie mógł się pomiędzy nią dostać. Następnie prasa automatycznie kończy ostatni cykl.” To zaś oznacza, iż nie było też szansy, by jedna osoba mogła w tym samym czasie obsłużyć prasę, trzymając guzik i do nie niej wpaść, obojętnie czy miałoby to miejsce podczas jazdy, czy postoju.
Zresztą na zdjęciach z wypadku było widać, iż zawór – klapa zabezpieczająca, była zamknięta.

 

Złamanie zasad BHP

Ekspert, z którym rozmawiali dziennikarze wskazuje więc, iż nie ma praktycznie możliwości, by robiąc wszystko prawidłowo, Polak wpadł do środka i został zgnieciony. Oznaczałoby to, iż jednak najpewniej zawinił sprzęt lub procedury.  Dlatego tak ważne jest dokładne śledztwo przeprowadzane obecnie przez inspekcję pracy. Ta jednak jak na razie nie informuje o postępach swojego dochodzenia.

 

 

Źródło: AD.nl