Polak zaatakował dwie kobiety w Tilburgu?

Dwa lata więzienia za usiłowanie zabójstwa uchodźcy

Dwie młode Holenderki przeżyły chwilę grozy. Gdy wsiadły do swojego samochodu, nagle spostrzegły, iż na tylnym siedzeniu ich pojazdu siedzi obcy mężczyzna. Człowiek ten wyciągnął broń i grożąc pistoletem, zażądał pieniędzy. Policja zatrzymała potencjalnego sprawcę, którym okazał się być Polak. Jest tylko jeden problem. Funkcjonariusze nie mają żadnych dowodów, iż to on groził Holenderkom. Mimo to mężczyzna stanął przed sądem.

Trauma

22-letnie dziewczyny po wydarzeniach z Tilburga, z 3 grudnia 2021 roku, nie umieją pozbyć się traumy. „Są dni, kiedy dzieje się coś bardzo małego i wspomnienia pojawia się ponownie (...). Strach, że coś się wydarzy lub, że ktoś coś zrobi” – mówi jedna z nich dziennikarzom Ad.nl.

 

Groźny gość

Dziewczyny wracały tego feralnego wieczoru od znajomych. Gdy około godziny 22 wsiadły do swojego samochodu zaparkowanego na Nachtegaalstraat okazało się, iż w aucie ktoś był. Mężczyzna zagroził kobietom pistoletem.  Celując w głowę 22-latki, siedzącej na siedzeniu kierowcy stwierdził, iż chce pieniędzy. Kobiety jednak nie dały za wygraną i mimo strachu postanawiały zadzwonić na policje. W tym momencie dzieje się coś dziwnego. Jak powiedziała jedna z ofiar, napastnik powiedział „Przepraszam dziewczyny, wychodzę" i wyszedł z samochodu, jak gdyby nigdy nic, pozostawiając przerażone Holenderki same sobie.

 

Aresztowanie

Dwadzieścia minut później, po telefonie kobiet, patrol wysłany w tamten rejon aresztuje podejrzanego na Groenstraat. Zatrzymanym okazał się 33-letni Polak. Policjanci znaleźli też niedaleko miejsca zatrzymania naładowany pistolet. Sprawa wydawała się więc oczywista. Szybko jednak stało się jasne, że tak nie jest.

 

Polak, czy nie Polak?

Na pistolecie odnaleziono ślady DNA, było go jednak zbyt mało, by móc go porównać z materiałem od zatrzymanego tak, by móc jednoznacznie potwierdzić lub zaprzeczyć, iż to Polak miał w ręce pistolet. Co więcej, śledczy nie znaleźli DNA Polaka także w samochodzie kobiet. Ofiary zaś podczas kilku konfrontacji fotograficznych nie rozpoznały na zdjęciach Polaka jako rzekomego napastnika.

 

Nic nie pamięta

Jak do sprawy podchodzi sam oskarżony? Jak stwierdził, on nic nie pamięta. Tego wieczora bardzo dużo wypił, brał też środki antydepresyjne, które w połączeniu z alkoholem sprawiły, iż film mu się urwał. Jak zeznał: „Kiedy otworzyłem oczy, byłem na komisariacie” nie wie więc, co się stało.

 

Polak jest winny

Brak rozpoznania przestępcy, brak DNA, brak odcisków palców naszego rodaka na broni. Dla prokuratora prowadzącego sprawę nasz rodak jest jednak winny. Czemu? Zdaniem oskarżyciela wystarczające są zeznania kobiet, które podały dokładny opis broni. Oprócz tego funkcjonariusze widzieli mężczyznę idącego z czymś, co wyglądało na broń palną w ręce. Tym mężczyzną miał być właśnie 33-latek, który jak sugeruje prokuratura, opuścił broń, gdy zobaczył patrol. Dlatego też oskarżyciel domaga się 14 miesięcy więzienia dla oskarżonego, z czego sześć miałoby być warunkowych. Oprócz tego Polak ma zgłosić się na leczenie alkoholizmu.

Obrona uważa, iż idący ulicą podpity obcokrajowiec może faktycznie wzbudzać podejrzenia, ale nie ma żadnych rozstrzygających dowodów świadczących przeciw niemu. Wszystkie wątpliwości powinny być więc rozstrzygnięte na korzyść Polaka. Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok 2 czerwca.

 

Źródło:  Ad.nl