Polak winny brutalnego zabójstwa
Grzegorz Z. podejrzany o zabicie 22 lutego 2019 roku Petera Hovensa w jego mieszkaniu, w Oss przyznał się do winy. Czemu Polak postanowił zamordować 63-letniego Holendra?
Peter Hovens został odnaleziony, dzień po zabójstwie, przez swojego syna. Młody mężczyzna zobaczył swojego ojca w opłakanym stanie. Ciało zmarłego było dosłownie skąpane we krwi. Ktoś, kto pozbawił go życia, nie zrobił tego natychmiast. Agonia trwałą dłuższą chwilę i poprzedziła ją brutalna przemoc. Policja rozpoczęła dochodzenie, które doprowadziło ich do dwóch podejrzanych znad Wisły, Grzegorza Z. i Mateusza D. W toku jednak dalszego śledztwa stało się jasne, iż D. nie brał bezpośrednio udziału w morderstwie. W efekcie pomimo, iż jest on podejrzany, nie bierze udziału w procesie w Niderlandach. Mężczyzna wrócił do Polski.
Motyw
Co było przyczyną zbrodni. Wbrew temu co sądzono na początku, nie był to rabunek. W toku sprawy stało się jasne, iż była to zdaniem Polaka swoista zemsta za to co zrobił mieszkaniec Oss. Człowiek ten bowiem według oskarżonego jest winny śmierci Asi, siostry Z. Kobieta ta miała przez 10 lat mieszkać u Hovensa i umrzeć w 2017 roku na skutek krwotoku żołądka (pęknięty wrzód). Dziewczyna była poważnie uzależniona od alkoholu, a Holender zdecydował się ją przyjąć pod dach i zająć się nią. Zdaniem oskarżonego robił to jednak tak, iż doprowadził do śmierci kobiety, czego Z. nie był w stanie mu darować. Tym bardziej, iż mieszkaniec Oss nie miał pieniędzy, aby wysłać ciało do Polski. Rodzina kobiety w ojczyźnie również nie miała, jak odebrać ciała. W efekcie kobietę skremowano na koszt gminy. Z. zaś nie mógł strawić, iż nie pożegnał się z siostrą.
Przebieg zdarzenia
Co jednak doprowadziło do bezpośrednio zabójstwa? Jak ujawnił proces merytoryczny rozpoczęty we wtorek, gdy Z. i D. byli w mieszkaniu, 63-latek nazwał siostrę oskarżonego dziwką. To miało spowodować wybuch wściekłości Polaka. Z. zlinczował Holendra. Gdy ten przestał już się ruszać, Polacy okradli mieszkanie. Zabrali między innymi karty bankomatowe, z których pobrano 1250 euro. Ukradli również laptopa i telefon. Sprzęty te jednak potem wyrzucili do wody.
Droga do zatracenia
Na dwa dni przed morderstwem Z. wyszedł z niemieckiej kliniki psychiatrycznej. Oskarżony miał bowiem problem z alkoholem i skłonności samobójcze. W efekcie już wielokrotnie trafiał na leczenie i odwyk. Nie przynosiło to jednak nigdy zbyt dobrych efektów.
Polak, gdy opuścił klinikę, miał wrócić do Polski. Zamiast tego udał się jednak do Holandii. Tam dzień przed popełnieniem przestępstwa policja zatrzymała pijanego Grzegorza Z., który stał na Stadhuisplein w Veghel i groził popełnieniem samobójstwa. Przyłożył brzytwę do nadgarstka, a potem do własnego gardła. Nie przeciągnął jednak ostrza. Został zabrany przez patrol na komendę. Policja jednak po kilku godzinach wypuściła go na wolność.
W dzień zabójstwa Z. spotyka na dworcu w Den Bosch Polaka, współoskarżonego. Oboje zaczynają dzień od piwa, potem zaś Z. wpada na pomysł, iż obaj pojadą do Oss, żeby oskarżony mógł odwiedzić swojego szwagra, jak nazwał 63-latka. Po co chciał tam pojechać? Z. zeznał, że chciał porozmawiać o zmarłej siostrze i pożyczyć trochę pieniędzy. D. wskazał jednak, iż Grzegorz Z. mówił o zemście. To mu jednak nie przeszkodziło, by wejść razem z nim do mieszkania. Reszta jest już znana.
Wyrok
Jaki wyrok za zabójstwo usłyszy Polak? Dziś głos ma zabrać prokuratura i zażądać wyroku dla oskarżonego.