Polak potrącony na przejściu dla pieszych
Poprawia się stan Polaka, który został potrącony w niedzielny wieczór na przejściu dla pieszych, w Eindhoven.
Według lekarzy stan naszego rodaka uległ delikatnej poprawie. Niemniej siła uderzenia pojazdu była tak duża, że jego stan nadal jest na tyle poważny, że nie wiadomo dokładnie, kiedy mężczyzna opuści szpital w Tilburgu. Według lekarzy, to właśnie najbliższe dni, zadecydują o dalszym zdrowiu, życiu i ewentualnej przyszłej rehabilitacji mężczyzny.
Niedzielny wieczór
Ciężki stan Polaka, to wynik potrącenia przez samochód osobowy. Do wypadku doszło w niedzielę wieczorem, gdy mężczyzna przechodził przez ulicę na skrzyżowaniu Marconilaan i Edisonstraat, w Eindhoven. Na miejsce wypadku został wezwany śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego oraz dwie karetki pogotowia. Całe miejsce zdarzenia obstawiła również lokalna policja. Stan ofiary był poważny, jednak nie na tyle, by transportować go śmigłowcem. Został więc zabrany do szpitala w Tilburgu.
W przypadku wielu wypadków z udziałem pieszych, winny jest najczęściej kierowca, który nie ustąpił pierwszeństwa lub nie zauważył przechodnia. W przypadku incydentu z Polakiem wiele wskazuje na to, że winowajcą okazał się nasz rodak. Wszystko dlatego, że wedle relacji świadków zignorował on czerwone światła i po prostu, jak gdyby nigdy nic wszedł na jezdnię. Z racji zmroku i gorszej widoczności, kierujący samochodem osobowym, przekonany o tym, że ma wolną drogę (miał bowiem światła zielone), widząc przechodnia na ulicy, dał mocno po hamulcach. Niestety kierowcy nie udało się zatrzymać ani wyminąć Polaka, który w efekcie zderzania wylądował na masce samochodu osobowego i uderzył głową w szybę.
Polak zignorował czerwone światło i wszedł na ulicę wprost pod nadjeżdżający samochód.
Szczęście w nieszczęściu
Pomimo ciężkiego stanu naszego rodaka, może on mówić o dość dużym szczęściu. Wszystko dlatego, że kierowca rozpoczął hamowanie. Kilka kilometrów więcej na liczniku mogłoby skończyć się tym, że zamiast w szpitalu Polak zostałby zawieziony do kostnicy. Ponadto wiele wskazuje również, że mężczyzna był pod wpływem dużych ilości alkoholu. Potwierdzają to zeznania świadków, mówiących o chybotliwym, wyraźnie pijackim kroku mężczyzny, oraz tym, że nawet nie popatrzył na światła. Faktem jest, że będąc trzeźwym, najprawdopodobniej nie spowodowałby wypadku. Jednak warto również zauważyć, iż osoba będąca „pod wpływem” w momencie upadku jest bardziej bezwładna. Nie broni się instynktownie, co często skutkuje mniejszymi obrażeniami. To jednak tylko przypuszczenia. Lekarze nie udzielają szczegółowych informacji o stanie pacjenta, a co za tym idzie, nie informują, czy mężczyzna był pod wpływem alkoholu czy też nie.