Polak „pomieszka” jeszcze 14 lat w Holandii

Psychoza wyjaśnieniem ataku na tle terrorystycznym?

Wracamy do sprawy zabójstwa w kompleksie migrantów zarobkowych De President w Velp, o której pisaliśmy już kilkukrotnie na łamach naszej strony. Sąd wydał bowiem wyrok w sprawie 52-letniego Polaka, zabójcy, który po tym co zaszło, po prostu położył się spać.

Paskudny dzień

Przypomnijmy w wielkim skrócie. Nasz rodak został zwolniony z pracy, przez co musiał opuścić hotel pracowniczy w Velp. Wiadomość o rozwiązaniu stosunku pracy, jak można się domyśleć, nie ucieszyła 52-latka. Był on bardzo poirytowany i zły. Aby nieco złagodzić emocje, postanowił znieczulić się alkoholem. Wkrótce potem wdał się w kłótnie ze swoim współlokatorem, któremu był winny pieniądze, a który dowiedziawszy się, iż mężczyzna się wyprowadza, obawiał się, że ich już nie odzyska.  Awantura ta przerodziła się w zabójstwo. 40-letni współlokator oskarżonego padł po sześciu ciosach nożem. Gdy człowiek ten wykrwawiał się na podłodze, otoczony innymi mieszkańcami i obsługą placówki chcącymi uratować mu życie, sprawca po prostu położył się wygodnie na łóżku, by się zdrzemnąć i odpocząć.

Ofiary nie dało się uratować

52-latek nie celował zbyt dokładnie. Swoje zrobiła jednak ilość i siła ciosów. Ofiara zmarła od rany kłutej w klatce piersiowej. Ostrze przebiło tam osierdzie i ranny się wykrwawił. Gdyby jednak tę ranę dało się zatamować, potencjalne śmiertelne były również inne, te wyprowadzone po ciosach w bok i plecy. Jedynie cios w nogę stanowił mniejsze zagrożenie dla życia. Wszystkie jednak groziły wykrwawieniem z racji na głębokość pchnięć, sięgającą prawie 10 centymetrów.

Proces

Jak się okazało, sąd nie uwierzył w linie obrony, wskazującą, że to 52-latek był ofiarą, że to on został zaatakowany nożem przez współlokatora i była to obrona własna. Co się jednak dokładnie stało, oskarżony nie pamięta. Na narzędziu zbrodni znaleziono DNA oskarżonego, było ono na rękojeści. Krew zaś zmarłego znajdowała się na ostrzu, był to więc niepodważalny dowód winy. 52-latka pogrążyły również zeznania świadków, którzy wskazywali, iż sprawca po ataku po prostu się położył, nie obchodziło go, co zrobił. Gdy zaś zabierała go policja, miał powiedzieć, iż go zabił i wydawał się zadowolony.

Wyrok

W efekcie sąd skazał Polaka na 14 lat więzienia. Jest to wyrok o 2 lata wyższy niż ten, jakiego żądała prokuratura. Czemu tak wysoka kara? Po pierwsze Polak nie zaoferował pomocy ofierze (jeśli miałaby to być obrona konieczna lub afekt). Po drugie nie okazał wyrzutów sumienia podczas procesu. Po trzecie zaś był on już karany w Polsce za przestępstwa z użyciem przemocy, co oznacza, iż jego przestępcza kariera tylko się rozwijała.
Oprócz odsiadki 52-latek musi jeszcze zapłacić 17500 euro odszkodowania rodzinie ofiary.