Polak oskarżony o…?
Funkcjonariusze policji zatrzymali w piątek Polaka. Początkowo myślano, iż jest to damski bokser. Prawda okazała się jednak dużo bardziej prozaiczna.
W okolicy Rijksweg w Nuland, w piątek około godziny 20:30 przechodzień zobaczył leżącą przy ścieżce rowerowej nieprzytomną kobietę. Nie wiedząc co się stało, świadek zdarzenia postanowił zadzwonić pod numer ratunkowy 112. Na miejscu zjawiła się policja i pogotowie. Sanitariusze zabrali kobietę do szpitala. Funkcjonariusze zaczęli zaś badać miejsce zdarzenia nieopodal drogi A59. Nie znaleziono tam jednak żadnych śladów.
Jedyne co udało się zrobić funkcjonariuszom to zatrzymać kręcącego się w okolicy mężczyznę. Został on wskazany przez świadka jako podejrzany. Rzeczywiście, widząc go policjanci dość szybko stwierdzili, iż jest z nim „coś nie tak”. Człowiek ten, jak się okazało Polak, trafił więc na policyjny dołek i spędził noc w celi. Rzecznik policji przyznał zaś, iż mężczyzna ten jest faktycznie związany ze sprawą.
Znaki zapytania
Piątkowy wieczór upłynął więc pod znakiem zapytania, co się stało. Brane były pod uwagę praktycznie wszystkie możliwości. Od wypadku, po pobicie, aż po pigułkę gwałtu i zabronione czynności seksualne. Mnogość opcji spowodowała, iż praktycznie przez pół nocy technicy badali miejsce znalezienia kobiety, jak i okoliczne krzaki. Tak jak jednak już wspomnieliśmy, nie udało się odnaleźć żadnych dowodów. Sprawę wyjaśniono dopiero w sobotnie popołudnie.
Tak blisko a tak daleko
Zatrzymany mężczyzna to 34-letni Polak. Zabraną do szpitala nieprzytomną kobietą byłą zaś 36-letnia Czeszka. Polska i Czechy mają wspólną granicę, dość podobne języki, dzięki którym potrafimy się dogadać. Nasze narody łączy również zamiłowanie do alkoholu w wolnym czasie. Niemniej jednak to obywatelom naszego kraju przypisuje się „mocniejsze głowy”.
Dlaczego o tym wspominamy? Wszystko z powodu informacji, jakie przekazał w sobotę szpital. Okazało się, iż kobiety nikt nie pobił, potrącił lub odurzył narkotykiem. 36-latka sama doszła do siebie, po tym jak wytrzeźwiała w sobotę i oprócz „syndromu dnia wczorajszego” nic zbytnio jej nie dolegało.
Rozwiązanie zagadki
Okazało się, iż para postanowiła napić się w piątkowy wieczór. Pech chciał, iż Czeszka była dość mało odporna na alkohol. Dwójka imprezowiczów po libacji starała się najprawdopodobniej wrócić do domu. Kobieta jednak nie dała rady i dosłownie „padła” na ławce w parku. Nasz rodak w tej sytuacji, nie okazał się gentlemanem i nie zaniósł jej do domu. Zostawił ją tylko na ławce, a sam podpity nieporadnie kręcił się po okolicy.
W zaistniałej sytuacji trudno więc Polakowi postawić jakieś konkretne zarzuty.