Polak odzyskuje swoje imię i nazwisko po ponad 75 latach

Polak odzyskuje tożsamość

W Holandii bohaterowie spadali z nieba. Tak określono kiedyś to, co się działo podczas operacji Market Garden. Wielu z nich  niedane było wrócić do domów. Wśród nich był polski żołnierz, który zginął na północ od Oosterbeek. Przez ponad 75 lat nikt nie wiedział, kim był. Wreszcie jednak udało się mu przywrócić imię i nazwisko, oraz powiadomić krewnych, jaki los spotkał członka ich rodziny.

Nieudana operacja

Nieznany polski żołnierz należał do I Samodzielnej Polskiej Brygady Spadochronowej, która lądowała podczas operacji Market Garden (słynnej z filmu O jeden most za daleko), w posiadłości Johannahoeve, na północ od Oosterbeek. Brytyjskie rozpoznanie oznaczyło strefę jako obszar bezpieczny. Gdy jednak polscy spadochroniarze i szybownicy rozpoczęli lądowanie, z lasu wyłoniły się jednostki Waffen SS i przywitały Polaków seriami z karabinów maszynowych. Naziści strzelali do naszych rodaków jak do przysłowiowych kaczek. Część zginęła jeszcze w powietrzu część, gdy ledwo dotknęli ziemi. Wszystko zmieniło się w krwawą masakrę.

Masakra

N.N. wylądował szybowcem w pobliżu rzeczonej farmy. Ich maszyna została natychmiast otoczona przez Niemców. Brytyjscy piloci chcieli się poddać, ale do unoszących w górę rąk mężczyzn SS otworzyło ogień. Kule poszybowały również do znajdujących się w samolocie Polaków. Z feralnej maszyny przeżył tylko jeden z polskich żołnierzy (Aleksander Uzłowski) i jeden z pilotów. Obaj byli ciężko ranni, możliwe więc, iż Niemcy uznali, iż i tak umrą.

Cmentarz wojenny

Ciało nieznanego polskiego żołnierza spoczęło na Cmentarzu Powietrznodesantowym w Oosterbeek. Holendrzy przykładają wielką wagę do czczenia pamięci o swoich bohaterach, ale niestety nie byli w stanie odpowiedzieć na pytanie kim była ofiara niemieckich kul.

 

Z imienia i nazwiska

To zadanie udało się jednak naszemu rodakowi. Mateusz Mróz rozwikłał zagadkę po blisko 15 latach badań. Historyk prowadził śledztwo w sprawie Polaków, którzy zaginęli w akcji, w bitwie pod Arnhem. Korzystając między innymi z danych Instytutu Polskiego i Muzeum Sikorskiego w Londynie oraz Commonwealth War Graves Commission udało mu się dotrzeć do dokumentów, które powstały krótko po wojnie i wskazywały, iż na polu niedaleko wraku rozbitego szybowca przewożącego jeepa i działo znajdował się jeden polowy grób, który został ekshumowany i przeniesiony na cmentarz wojskowy. Łącząc to z danymi o zestrzelonej maszynie, jej wyposażeniu, a także opisem szczątków było pewne, iż jest to jeden z Polaków z roztrzaskanego szybowca. Biorąc zaś pod uwagę, iż drugi nasz rodak przeżył, krąg potencjalnych ofiar zawęził się do jednego imienia i nazwiska. W szybowcu nr. 134 znajdował się Aleksander Uzłowski, któremu udało się wykaraskać i kapral Edward Trochim, który to właśnie znajduje się w nieznanym dotąd grobie na cmentarzu wojskowym w Oosterbeek. Po 77 latach udało się więc wreszcie poznać nazwisko jednego z bohaterów, który oddał życie na holenderskiej ziemi.