To plan na zniszczenie mojego życia- Polak jechał 17 godzin by się bronić

Przyjaciel wyleciał w powietrze, a on stanął przed sądem

Nasz rodak Tomasz A. bardzo dobrze zaprezentował się przed sądem w Bredzie. Nienaganny wygląd. Spójne, rzeczowe odpowiedzi na pytania wymiaru sprawiedliwości. Do tego wszystkiego jeszcze ponad 17-godzinna podróż z Polski, specjalnie na rozprawę. Dlaczego nasz rodak chciał zaprezentować się w jak najlepszym świetle?

Polak był oskarżony o napaść na swoją, już byłą, żonę. 30-latek jakiś czas temu opuścił Holandię i powrócił do Polski. Mimo, iż przez cały swój proces mógłby pozostać w ojczyźnie, zdecydował się na długą i kosztowną podróż, by odpowiedzieć na ciążące na nim zarzuty. Czemu? Jak powiedział sądowi, zarzuty „To część planu zniszczenia mojego życia.  (jego żona) Ma, dużo długów i prawdopodobnie postrzega to jako sposób na zdobycie pieniędzy”.

 

Pobicie

Do incydentu, który stał się podstawą oskarżenia, doszło w ubiegłym roku. Wtedy to oskarżony mieszkał jeszcze w Tilbugu. Wtedy też ostatni raz widział swoją byłą. „Było jasne, że nasz związek się skończył i powiedzieliśmy wszystko, co mieliśmy na myśli tego dnia. W kłótni wykopaliśmy również kilka starych spraw” - mówił Polak. Do kulminacji kłótni doszło podczas rozmowy o dziecku kobiety i rzekomym zaniedbywaniu malca. Ofiara miała wtedy dosłownie się wściec i zaczęła podchodzić, wrzeszcząc do oskarżonego. Ten zaś miał ją złapać, jak zeznał, tylko za ramiona. Doszło do szarpaniny, podczas której oboje się przewrócili. Mężczyzna miał upaść na nią.
Kiedy po całej awanturze po kobietę przyszedł jej obecny partner, widział sine plamy na szyi ofiary. Był bardzo zdenerwowany sytuacją, bał się, że oskarżony ją pobił. Dla Tomasza A. nie jest to jednak jakiś problem. „(była żona) Potrafi być bardzo dobrą aktorką. Uczęszczała do szkoły teatralnej, ta rola nie jest dla niej trudna” – mówi Polak.

Świadek

Zeznania obecnego partnera kobiety pojawiły się w procesie. Nawet jednak prokurator nie bierze jego oświadczenia za niezbity dowód. Wskazuje, że jeśli człowiek jest bardzo zdenerwowany, może również dostać plam na szyi. Niektórzy ludzie po prostu „pąsowieją” ze wściekłości, robią się sini. To jest całkowicie naturalne zjawisko. Nie musi oznaczać, np. duszenia.
To jednak nie wszystko. Ojciec dziecka ofiary (o które była między innymi awantura – osoba trzecia to nie dziecko oskarżonego), wskazuje, że rzekoma ofiara ma więcej problemów. Tuż przez awanturą, która sprawiła, iż przed sądem stanął Tomasz A., kobieta miała zostać skierowana do psychiatry. Mężczyzna, zeznając, nie widzi powodów, by karać oskarżonego. Uważa, iż jest on niewinny, a wszystko to wymysł kobiety.

 

Wyrok

Sąd po rozpoznaniu sprawy, w której wątpliwości miał sam prokurator, uniewinnił naszego rodaka od zarzucanych mu czynów. Dodał również w odniesieniu do jego byłej dziewczyny, iż i liczy, że otrzyma ona pomoc i jej życie się ułoży.

Źródło: Nu.nl