Polacy zatrzymują uciekiniera ze sprawy Anny Frank

Polacy zatrzymują uciekiniera ze sprawy Anny Frank

Polska policja aresztowała mężczyznę odpowiedzialnego za incydent związany z wyświetlaniem rasistowskich i spiskowych haseł  na domu Anny Frank w Amsterdamie.

rozliczenie podatku z Holandii

Funkcjonariusze polskiej policji aresztowali 41-letniego mężczyznę. Człowiek ten, zdaniem holenderskich śledczych, odpowiada za wyświetlanie rasistowskich i antysemickich hasłem na budynku, w którym mieszkała Anna Frank. Co jednak ciekawe oficjalnie nie mówi się o tym, iż jest to Polak. Rober W., bo to o nim mowa, jest rzekomo skrajnie prawicowym Kanadyjczykiem, który zaraz po swoim wybryku uciekł do naszej ojczyzny.

 

Delegacja

Specjalnie na zatrzymanie 41-lataka do Polski przybyła delegacja amsterdamskiego wydziału śledczego. Holendrzy po prostu chcieli być przy tym jak mężczyźnie są zakładane na ręce kajdanki. Śledztwo to i ujęcie sprawcy było dla nich sprawą honorową. Gdy pojawiła się poszlaka, iż sprawca uciekł nad Wisłę, funkcjonariusze z Niderlandów zwrócili się o pomoc do polskich kolegów i cały czas byli z nimi w kontakcie, współpracując aż do zatrzymania.

 

Napisy na budynku

Jak brzmiał napis za budynku? 6 lutego o godzinie 21:15 na nowszej części Domu Anny Frank pojawił się napis „Anna Frank wynalazczyni długopisu”. Tekst ten był rzucany na ścianę za pomocą wiązki lasera. Projekcja ta trwała około trzech minut i była prowadzona ze sprzętu umieszczonego w furgonetce po drugiej stronie kanału. Przekaz ten został natychmiast wychwycony przez ochroniarzy, którym udało się zakłócić jego wyświetlanie. Mimo to jednak projekcja ta odbiła się szerokim echem, jej nagrania były potem pokazywane na prawicowych, antysemickich portalach.

 

Długopis

Słysząc o antysemickich napisach, nikt raczej nie spodziewa się hasa z długopisem. Chodzi tu jednak o pewną teorię spiskową, która jest propagowana przez osoby uważające, iż dzienniki dziewczyny to oszustwo. Chodzi w niej o to, iż tekst nie został spisany piórem, ołówkiem a długopisem. Ten fakt zaś, zdaniem zwolenników teorii o podróbce jednego z największych dowodów historycznych holokaustu, oznacza, iż zapiski są "fake'iem" ponieważ wtedy takich długopisów jeszcze po prostu nie było.

Oszustwo

Nie jest to jednak prawdą, owszem długopis był nowinką techniczną. Gdy jednak Anna pisała swój dziennik, był on już dostępny w Holandii, mogła się więc nim spokojnie posługiwać. Mogła nim napisać swoje wstrząsające dzienniki.

 

Wniosek

Właśnie z racji propagowania teorii spiskowej, podszytej prawicowym ekstremizmem i antysemityzmem Dom Anny Frank (muzeum), a także Izraelskie Centrum Informacji i Dokumentacji złożyły zawiadomienia na policję i do prokuratury. Rozpoczęły się więc poszukiwania sprawcy, którego udało się zatrzymać w Polsce. Teraz mężczyznę czeka deportacja i sprawa sądowa w Niderlandach.

 

Źródło:  AD.nl