Polacy uderzają w drzewo, nie wszystkich udało się uratować

Ogromny pożar na parkingu Schiphol w Rijsenhout

Do tragicznego wypadku doszło w sobotni wieczór na Bommelsestraat, w Ophemert. Na skutek zderzenia samochodu osobowego z drzewem zginęła kobieta. Pozostałych trzech pasażerów pojazdu zostało rannych. Dwóch z nich jest w ciężkim stanie. Zdaniem świadków wypadku cała czwórka ofiar to Polacy.

W sobotę, około godziny 22:45, doszło do poważnego wypadku na Bommelsestraat. Co dokładnie się stało, tego jeszcze nie wiadomo. Policyjna jednostka ds. badania wypadków drogowych prowadzi dochodzenie w tej sprawie. Wiadomo jednak, iż na miejsce przybyło kilka karetek pogotowia i techniczny wóz straży pożarnej. Ratowników wsparła także jednostka LPR, której helikopter lądował na pobliskiej łące.

 

Ogromny huk

Jak przekazali dziennikarzom AD świadkowie- Erik i Laura de Jong, nie widzieli oni całego zajścia. W sobotni wieczór byli w domu, gdy usłyszeli bardzo głośny huk, nie wiedząc, co go spowodowało, wyszli na dwór. Wtedy ich oczom ukazał się rozbity pojazd.

 

Jak powiedzieli redaktorom mieszkańcy domu znajdującego się nieopodal miejsca tragedii, rozbity samochód miał polskie tablice rejestracyjne. Świadkowie uważają również, iż wszystkie osoby znajdujące się w aucie były z Polski. Miały one mieć od 30 do 40 lat. „Kobieta na miejscu pasażera zginęła na miejscu, kierowca był przytomny. Mężczyzna siedzący z tyłu po prawej stronie był w złym stanie” – przekazała niderlandzkim mediom para.

 

 

Miejsce, w którym rozbili się Polacy

 

Przeklęta droga?

Zdaniem Państwa De Jong to, co się stało to była tylko kwestia czasu. Jak zauważyła para, wypadki w tym miejscu zdarzają się coraz częściej. Zakręt, na którym auto wypadło z drogi wydaje się być bardzo niepozorny. Tamtejsza społeczność jednak doskonale wie, jak potrafi być zdradliwy. Niestety nie wiedzą tego kierowcy spoza regionu, których co jakiś czas wynosi na tym łuku. Zwykle jednak wypadki nie kończą się tak tragicznie jak ten z udziałem naszych rodaków.

Badania

Jak wspomnieliśmy wyżej, policja prowadzi badanie przyczyn wypadku. Nie zdradza jednak żadnych informacji w tej sprawie. Nie wiadomo więc, czy auto jechało z dopuszczalną prędkością, czy też kierujący zbyt mocno nacisnął na pedał gazu. Nie wiadomo też, czy prowadzący był trzeźwy. Pobrana została od niego krew, ale wyników badania nie upubliczniono.
Zresztą, jak wskazują sami mundurowi, gdy dochodzi do tego typu zdarzenia, ustalanie przyczyn, sprawdzanie trzeźwości kierowcy spada na o wiele dalszy plan. Oficerowie godzą się nawet często na zniszczenie, zatarcie ważnych śladów, ponieważ priorytetem jest ratowanie życia. Nikt więc nie będzie kazał „dmuchać” kierowcy, gdy ten jest w ciężkim stanie.

 

Pech?

Nieoficjalnie mówi się, iż Polacy mieli po prostu ogromnego pecha. W miejscu, w którym wypadli z drogi, drzewa nie rosną jedne przy drugim. Nie ma też rowu wypełnionego wodą. Jest chodnik, pas zieleni i wysoki żywopłot, stworzony z delikatnego krzewu. Gdyby auto naszych rodaków wpadło w niego, najprawdopodobniej wszystko skończyłoby się uszkodzeniami pojazdu. Niestety, samochód uderzył w jedno z nielicznych rosnących tam drzew, Małą brzózkę, która jednak okazała się na tyle wytrzymała, by doprowadzić do tragedii.

 

 

Źródło:  AD.nl