Polacy pozbawieni dobrze znanych leków w Holandii

Jako naród mamy wiele przywar. Uważamy, iż znamy się doskonale na piłce nożnej, polityce, kwestiach społecznych i leczeniu. Nie dziwi więc, że w dobie koronawirusa i grypy wielu naszych rodaków mieszkających w Niderlandach leczy się samodzielnie. Najnowsze wiadomości z Holandii pokazują jednak, iż już niedługo domorośli lekarze mogą mieć z tym problem. Wszystko z powodu nalotów na polskie sklepy i konfiskaty sprzedawanych tam leków. 

Taki mamy klimat

Początek roku w Niderlandach zwykle wiąże się z sezonem grypowym. Chociaż w 2020 pogoda wyjątkowo nas rozpieszcza i liczba zachorowań nie była zbyt duża, jednak pojawienie się koronawirusa dość mocno zmieniło obraz sytuacji. Holendrzy boją się COVID-19. Wybuchem ewentualnej epidemii zaniepokojeni są również Polacy "na domkach". Mieszkając bowiem w ścisku i nie najlepszych warunkach higieniczno-lokalowych stają się szczególnie narażeni na potencjalne zakażenie patogenem. W zaistniałej sytuacji wielu polskich gastarbeiterów stara się dbać o zdrowie we własnym zakresie.

 

Polak leczy się sam

Chociaż Polacy pracujący legalnie w Niderlandach, mogą spokojnie udać się do lekarza, to jednak wielu woli leczyć się samemu. Dzieje się tak z wielu powodów. Pierwszym jest bariera językowa, drugim obawa o ewentualne zwolnienie z racji choroby, trzecim przeświadczenie, iż „wiem co robię”. W efekcie nasi rodacy przywożą do Holandii własne leki. Gdy te zaś się skończą, zaczynają ich szukać w polskich sklepach.

 

Popyt i podaż

O takich działaniach rodaków wiedzą doskonale właściciele sklepów dla Polonii. W polskich supermarketach można więc znaleźć dosłownie małe apteki. To jednak nie jest zgodne z niderlandzkim prawem. Najnowsze wiadomości z Holandii mówią więc o wielu kontrolach i tysiącach zarekwirowanych medykamentów. Wszystko dzięki wielu nalotom  przeprowadzanym przez policję, urzędników celnych i przedstawicieli UWV.

Inne prawo

Holenderskie ustawodawstwo nie zabrania sprzedaży w sklepach leków. Muszą one jednak spełniać określone wymogi. Pierwszy z nich dotyczy tego, iż dany preparat musi mieć na opakowaniu holenderską nazwę i opis. O to jest zaś wyjątkowo trudno w polskim sklepie, który ściąga tego typu produkty znad Wisły (bo tam jest taniej). Ponadto, by dany punkt mógł oferować nawet najprostsze leki, takie jak aspiryna czy tabletki na ból gadała, musi pracować w nim certyfikowany, przeszkolony przynajmniej w podstawowym zakresie farmacji pracownik. Tych zaś w polskich sklepach ze świecą szukać.

Antybiotyki

To jednak zwykle tylko początek problemów. W wielu lokacjach kontrole znajdywały oprócz zwykłych ogólnodostępnych leków również antybiotyki, które są wydawane tylko i wyłącznie na receptę. Ich niewłaściwe stosowanie może nie tyle pomóc a poważnie zaszkodzić zdrowiu. Warto w tym miejscu pamiętać, iż wiele leków dostępnych bez recepty Polsce jest wydawanych tylko za zgodą lekarza w Niderlandach.

 

Skala problemu

Aby skuteczniej walczyć z tym procederem władze dużych miast, takich jak Haga, powołały lokalne zespoły zwalczające nielegalny handel medykamentami. Ich funkcjonariusze, przeszukując sklepy, oprócz leków bardzo często znajdują również nielegalny alkohol i papierosy.

Najnowsze wiadomości wskazują również, że śledczy natrafiają również często na pracowników na czarno czy inne nieprawidłowości skarbowe. W efekcie właściciele sklepów często oprócz pustych półek, które już same w sobie są ciosem finansowym, kończą z wysokimi karami. Te mogą sięgać od 500 do nawet 80 000 euro grzywny. W samej tylko Hadze i okolicach sprawdzono tylko kilkanaście z prawie 100 polskich sklepów. Zarekwirowano w nich kilkadziesiąt kilogramów leków, które starczyłyby do porządnego wyposażenia apteki. Służby mówią, że sklepikarze uzyskiwali na nich dochody podobne do tych, jakie mają dilerzy z handlu marihuaną.

 

Polak bez leków

Wszystko to zaś odbija się na przysłowiowym „Kowalskim”. Będąc bowiem następnym razem w sklepie, nie kupi witaminy C, aspiryny, czy innych popularnych leków na walkę z przeziębieniem. Będzie więc musiał udać się do lekarza. To zaś, jak pisaliśmy wyżej, w przypadku pracowników tymczasowych, nieznających języka lub uchylających się od opłacenia ubezpieczenia zdrowotnego może być poważnym problemem. Czy więc wielu naszych rodaków zostanie skazanych w ten sposób na grypę, albo i na koronawirusa? Miejmy nadzieję, że nie.

Chcesz poznać najnowsze wiadomości z Holandii? Wejdź na naszą stronę główną.