Polacy okradają sklep z ubraniami?

Nagły huk, brzdęk tłuczonego szkła i giętego metalu obudził mieszkańców w centrum Deventer. Ktoś włamał się do sklepu odzieżowego Auckland i zrobił to w iście siłowym stylu. Wiele wskazuje na to, iż sprawcami byli Polacy.

Głośny trzask, chwilę później kolejny. W nocy około 5:30 wczoraj rano hałas obudził mieszkańców Engestraat w Deventer. Jak zeznaje dwóch świadków, którzy zaniepokojeni podeszli do okien, ktoś włamywał się do Auckland, drogiego butiku z markową odzieżą. Włamanie to nie przypominało jednak precyzyjnej, skrytej roboty znanej z filmów o gangsterach. W tym wypadku złodzieje postanowili zadziałać z rozmachem, głośno, ale szybko i co najważniejsze skutecznie. Zamiast walczyć z zamkiem, alarmem zaatakowali sklep siłowo, wbijając się przez drzwi samochodem osobowym. Szyba ustąpiła, ale na drodze przestępców stało jeszcze specjalne ogrodzenie, kotara mająca chronić wnętrze sklepu. Właściciel zamontował ją prewencyjnie, by nikt, nawet jeśli wybije szybę, nie dostał się do środka. Problem w tym, że zabezpieczenie to ma powstrzymać człowieka, a nie samochód. Kierowca „tarana” wyjechał więc ze sklepu nabrał rozpędu i uderzył w kratę, która z w starciu z blisko półtoratonowym pojazdem nie miała szans. Złodzieje mieli otwartą drogę do wnętrza butiku.

Skoordynowana kradzież

Gdy zabezpieczenia przegrały z rabusiami, do akcji wkroczyło 4 złodziei. Mężczyźni szybko wynieśli z lokalu drogie ubrania z najnowszych kolekcji i włożyli je do stojącego obok samochodu ucieczkowego, niebieskiego Audi ze sportowym silnikiem. Gdy złodzieje pakowali łup, w drodze na miejsce zdarzenia był już partol policji. Radiowóz ruszył w pościg za błękitnym kombi złodziei. Szybko jednak funkcjonariusze stracili samochód z oczu.

 

Doskonała organizacja

Podczas, gdy jedni policjanci starali się dogonić Audi, inni przyglądali się pobojowisku jakie w sklepie spowodował samochód i 4 rabusiów. Już wstępne oględziny każą przypuszczać, iż akcja ta byłą wcześniej dogłębnie przemyślana. Napastnicy doskonale wiedzieli jaki lokal obrabować, a przede wszystkim co z niego wynieść. Auto taranujące witrynę również było do tego celu specjalnie przygotowane. Złodzieje zamaskowali tablice rejestracyjne tak, by przynajmniej na samym początku mundurowi mieli pewne problemy z rozpoznaniem właścicieli maszyny.

 

Zaginione audi

Gdy policjanci już myśleli, że nie uda im się dopaść Audi z uciekającymi złodziejami, otrzymali telefon od świadków incydentu na zjeździe nr 22 z A28. Okazało się, iż pojazd, identyczny z opisem poszukiwanego Audi, stoi rozbity na chodniku. Maszyna najprawdopodobniej na skutek szybkiej jazdy wpadła w poślizg i ścięła przydrożną latarnię. Samochód był unieruchomiony. Z zeznań będących wtedy na miejscu kierowców wynika, iż podejrzani opuścili zniszczony pojazd i uciekli do parku. Do ich poszukiwań policja zaprzęgła kilka patroli oraz śmigłowiec policyjny. Działania te nie przyniosły jednak skutku.

 

Polacy?

Według nieoficjalnych informacji, w porzuconym pojeździe znajdowały się ubrania takich producentów jak Hugo Boss, Armani, Tommy Hilfiger i Ralph Lauren. Dla policji ciekawsza jest jednak inna kwestia. Samochód ucieczkowy miał polskie tablice rejestracyjne. To zaś może kierować trop na naszą społeczność w Holandii. Wielu jednak uważa, iż to może być „podpucha”. Jeśli bowiem przestępcy ukrywali tablice w samochodzie taranie, to tym bardziej w maszynie służącej do ucieczki powinni zrobić to samo. Istnieje więc pewne prawdopodobieństwo, iż „blachy” lub nawet cały samochód zostały skradzione z myślą o planowanym rabunku. Śledczy muszą więc skontaktować się najpierw z właścicielem tablic rejestracyjnych i sprawdzić, czy nie zgłaszał on kradzieży pojazdu lub "blach".