Polacy kontra holenderski wymiar sprawiedliwości

Pod koniec tygodnia niderlandzki wymiar sprawiedliwości zajmował się kilkoma polskimi sprawami. Pierwsza z nich dotyczyła wyjątkowo pechowego rowerzysty. Druga to sprawa polskiego pijanego kierowcy, która w końcu zakończyła się w niderlandzkim sądzie.

Bo o przepisach trzeba pamiętać

Każdy kierowca doskonale wie, iż jeżdżąc po ciemku trzeba mieć włączone światła. Ich brak to nie tylko zagrożenie na drodze, ale również murowana interwencja policji i wysoki mandat. To, co jednak jest oczywistością w przypadku samochodów czy motocykli dla rowerzysty  jest często niewarte zachodu. Rower jedzie bowiem wolniej, własną ścieżką rowerową, a cyklista poruszając się w mieście, dzięki oświetleniu ulicznemu, widzi na tyle, iż żadne latarki czy lampki nie są mu potrzebne.

Tak też zapewne myślał nasz rodak zatrzymany przez policję Etten-Leur. Polak jechał wieczorem na rowerze bez świateł. Zobaczył to patrol, który rozpoczął interwencję. Sprawa początkowo przebiegła zwyczajnie. Mężczyzna przekazał policjantom swoje dokumenty. Ci zaś gdy tylko sprawdzili dane Polaka, natychmiast go aresztowali, zakładając kajdanki na ręce. Okazało się bowiem, że jazda bez świateł to najmniejsze przewinienie zatrzymanego. Człowiek ten był ścigany przez rodzimy wymiar sprawiedliwości. W Polsce miał bowiem odpowiadać w dwudziestu sprawach karnych, w które był zamieszany. By zaś nie dać się złapać, uciekł do Holandii. Teraz jednak, niczym przedwczesny prezent świąteczny, zostanie przekazany stronie polskiej. O ile oczywiście holenderski sąd, który zaczął badać sprawę, z racji na problemy z niezawisłością polskiego sądownictwa nie zdecyduje inaczej.

Jaki więc wniosek płynie z tej sprawy? Nie należy zapominać o światłach. Prawo zaś prędzej czy później i tak zawsze dopadnie przestępcę.

 

Holenderski wymiar sprawiedliwości a pijany Polak

Kolejnym naszym rodakiem, który pod koniec tygodnia poczuł skutki holenderskiego prawa, jest 33-latek. O sprawie mężczyzny pisaliśmy już kilkukrotnie. Człowiek ten pojazd pod wpływem alkoholu. Polak w pewnym momencie stracił panowanie nad kierownicą, uderzył w latarnię i drzewo wzdłuż Goirleseweg w Tilburgu. W efekcie tego wypadku, z 10 stycznia 2018, ranny został pasażer Polaka.

Oprócz złamanego obojczyka pasażera sytuację obywatela znad Wisły komplikował również fakt, iż był on już dwukrotnie wcześniej skazywany za jazdę bez dokumentów i pod wpływem alkoholu.

Biorąc pod uwagę tę recydywę, sąd zdecydował się skazać Polaka na 140 godzin prac społecznych, 18 miesięcy zakazu prowadzenia pojazdów i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu.