Pogoda pomaga walczyć z narkobiznesem

Ostatnie wichury w Holandii dały się poważnie we znaki wielu mieszkańcom. Przewrócone drzewa, uszkodzona siec trakcyjna, podmyte ulewnymi deszczami drogi. Nie wszystkich jednak ta pogoda zmartwiła. Policjanci z Zeeland dzięki niej wręcz skakali z radości.

Stare drzewa

Silne wichury i deszcze, które nawiedziły Zeeland, uszkodziły wiele starych drzew, a mniejsze wyrywały nawet z korzeniami. Wybite okna, zerwane dachy czy uszkodzone samochody już teraz pozwalają szacować, iż skutki pogodowych anomalii, które przechodziły od wtorku nad Holandią, będą kosztować seki, jeśli nie miliony euro.

Jednym z miejsc, gdzie nawałnice spowodowały znaczne uszkodzenia, było Oud-Vossemeer, w Zeeland. Tam dość duże drzewo przewróciło się na szopę, o wielkości 15 na 45 metrów. Budynek nie był zamieszkały i nikt w trybie pilnym nie wzywał do usunięcia powalonego drzewa. Niemniej jednak służby miejskie wraz ze strażakami, bojąc się, iż leżące drzewo może spowodować zagrożenie dla przechodniów, postanowiły wejść na teren posesji i je usunąć.

 

Gdy zieleń miejska wraz ze strażakami, weszła na teren posesji i rozpoczęła usuwanie połamanych gałęzi i pnia wyczuła dość dziwny, zapach. Woń dobiegała z szopy i wydostawała się przez wybite gdzieniegdzie podczas uderzenia grubszych konarów, otwory. Było to dziwne. Jeszcze dziwniejsza była jednak sytuacja, w której podczas sprzątania z pozoru opuszczonej szopy, pojawili się ludzie. Nie byli to zwykli gapie. Wyglądali tak, jakby czatowali, obserwując okolicę. To wszystko spowodowało, że między innymi w obawie o swoje bezpieczeństwo, ekipy sprzątające wezwały na miejsce policję.

 

Miła niespodzianka

Mundurowi również poczuli niepokojący zapach chemikaliów, ale nie potrafili dostać się do środka. W końcu jednak patrol uzyskał pozwolenie z centrali na wejście i wyłamał drzwi. Gdy to zrobili, ich oczom ukazało się coś, co gwarantowało im wysoką premię. Funkcjonariusze znaleźli bardzo dużą, profesjonalną pralnię kokainy, która była w stanie dostarczyć na holenderski rynek ogromne ilości białego proszku.

Gdyby nie przewrócone drzewo policjanci długo jeszcze nie wpadliby na trop jednej z największych w Holandii "pralni" narkotyków.

Pralnia

Znaleziona na miejscu infrastruktura, zwana jest potocznie przez policjantów „pralnią”. Przestępcy nie zajmowali się w tym miejscu produkcją narkotyków, a jego odzyskiwaniem. To właśnie najprawdopodobniej tutaj, do Oud-Vossemeer, trafiały narkotyki szmuglowane z Ameryki Południowej. Kokainę często podczas przerzutu miesza się z innymi substancjami, by ukryć jej obecność przed celnikami. Potem w kryjówkach, jak ta odnaleziona 6 czerwca, narkotyk jest czyszczony i przekazywany do obiegu.

 

Zabezpieczone laboratorium należy do jednych z największych  tego typu „dziupli” w Holandii. Oferowało ono ogromną zdolność przerobową, o czym świadczą choćby zgromadzone na miejscu setki kilogramów trujących odczynników niezbędnych do czyszczenia. Pomimo tak wspaniałego znaleziska policjantom nie udało się dokonać ani jednego aresztowania. Najprawdopodobniej ludzie odpowiedzialni za działalność fabryki postanowili się ewakuować w momencie, gdy na szopę spadło drzewo i pojawiły się służby porządkowe. Wydział narkotykowy prowadzi jednak dochodzenie i liczy, że zabezpieczone na miejscu ślady pozwolą dotrzeć do organizatorów i pracowników tej nielegalnej „pralni”.