Podwyżka cen biletów komunikacji miejskiej

Podwyżka cen biletów komunikacji miejskiej

Wiele wskazuje na to, iż w 2023 roku będziemy musieli przygotować się na podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej. Prawdopodobnie w górę pójdą ceny za przejazd tramwajem, autobusem i innymi środkami transportu regionalnego. Powód? Rząd zamierza w przyszłym roku zakończyć wsparcie finansowe, dla tego typu działalności.

Przedsiębiorstwa zajmujące się przewozem osób na trasach miejskich i podmiejskich, obsługujące np. linie autobusowe i tramwajowe patrzą z niepokojem na plany rządu. Władze w Hadze zdecydowały się bowiem zakończyć wsparcie dla tego sektora gospodarki w przyszłym roku. W praktyce oznacza to tyle, iż podmioty nie otrzymają milionów euro z państwowych dotacji. Wiele więc wskazuje na to, że aby zrównoważyć budżet i zdobyć brakujące miliony, przewoźnicy będą musieli podnieść ceny biletów, każąc pasażerom łatać budżetową dziurę.

 

Program ratunkowy

Dlaczego rząd przekazywał miliony euro dla przewoźników? Program wsparcia rozpoczął się w 2020 roku, kiedy to firmy oferujący ten typ usług otrzymały w sumie 1,2 miliarda euro. Rok później w 2021 kwota ta jeszcze wzrosła do 1,4 miliarda euro. Do kwietnia 2022 na konto przedsiębiorstw wpłynęło zaś już 140 milionów euro. Środki te zostały rozdysponowane jako rekompensaty za działania władz w związku z epidemią COVID-19 i obostrzeniami. Praca zdalna, godzina policyjna czy lockdown sprawiły, iż o wiele mniej osób korzystało z komunikacji miejskiej. Swoje robiły również same obostrzenia nałożone na transport. Dość powiedzieć, iż w kiedyś pełnych autobusach, przewożących nawet prawie 100 osób, mogło podróżować maksymalnie kilkunastu pasażerów z racji na wprowadzone zasady dystansu społecznego.
Wszystko to sprawiało, iż przewoźnicy tracili miliony euro. Nie mogli bowiem zlikwidować kursów, mimo iż te były całkowicie nierentowne. By więc nie dopuścić do ich bankructwa, rząd wyciągnął do nich finansową dłoń.

Aplikacja do rozliczenia podatku z Holandii

 

Koniec tego dobrego

Epidemia jednak się już skończyła (przynajmniej według gabinetu). Zniknęły obostrzenia koronowe, zniknęła zasada 1,5 metra. Pociągi i autobusy mogą być znów w 100 procentach zapełnione. W efekcie Ministerstwo Infrastruktury Królestwa uznało, iż w przyszłym roku z komunikacji miejskiej skorzysta tyle samo podróżnych co w czasach przed pandemią. Zdaniem gabinetu, opierającego się na danych z raportu „Polityki Mobilności,” w przyszłym roku komunikacja publiczna będzie mogła mówić o 97% obłożeniu w porównaniu z czasem sprzed pandemii.

 

To błąd

OV-NL - organizacja branżowa skupiająca przewoźników, jest zszokowana tymi danymi. Jej przedstawiciele mówią o poważnym błędzie w szacunkach. Zdaniem przewoźników władze zakładają, iż ziści się najlepszy scenariusz. Zdaniem OV-Nl transport publiczny już nigdy nie wróci do czasu i obłożenia sprzed pandemii. Ich analitycy szacują, iż będzie on mniejszy o około kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt procent. Ludzie bowiem coraz częściej i chętniej pracują zdalnie lub docierają do pracy rowerem. Te nawyki powstałe w czasach zarazy pozostały również po niej i wątpliwe, by byli podróżni znów zdecydowali się na zatłoczone autobusy i tramwaje. W efekcie dochody będę mniejsze, a gdy dodamy do tego brak wsparcia ze strony władz, to podaż transportu publicznego może spaść nawet o 30%. Co to oznacza? W najgorszej sytuacji nawet o 1/3 mniej połączeń lub o 1/3 droższe bilety.

 

Źródło:  Nu.nl