Pierwsze posiedzenie strzelca z Utrechtu

Ter Apel Przyjmą więcej uchodźców, będą musieli liczyć się z karą

Wczoraj miała miejsce pierwsza z szeregu rozpraw sądowych dotycząca Gökmen T., mężczyzny, który 18 marca otworzył ogień do pasażerów jadących jednym z tramwajów w Utrechcie. Jak było do przewidzenia, postępowanie to skupiło wokół siebie ogromną uwagę mediów. Na sali sądowej nie obyło się również bez łez, złości i deklaracji ideowych.

Notatka

Wczorajsze posiedzenie sądu wniosło wiele nowego do sprawy. Najważniejszą informacją jest przekazanie opinii publicznej treści notatki, jaką zostawił Gökmen T. w Renault Clio, którym uciekł z miejsca ataku. Są to zaledwie dwa zadania, ale pozwalają zrozumieć motywację 37-latka:

„Robię to dla mojej wiary, zabijacie muzułmanów i chcecie odebrać nam naszą wiarę, ale to się nie uda. Bóg jest wielki”.

Określenie „zabijania muzułmanów” może wydać się dziwne, jednak jak zdradza prokuratura, oskarżonemu chodziło tutaj o działania wojsk holenderskich poza granicami kraju. Muzułmanin miał za złe Holendrom, iż między innymi ich lotnictwo atakuje cele na terenie tak zwanego Państwa Islamskiego. Ponadto, zdaniem prokuratury, niebanalny wpływ miała również sytuacja w samej Holandii. W kraju wielu obywateli miało czelność (zdaniem oskarżonego) naśmiewać się z proroka Mahometa, tworząc jego karykatury, czy opowiadając o nim dowcipy.

Informacje te pozawalają również bez przeszkód oskarżyć T. o terroryzm i o zabójstwo z tak zwanym celem terrorystycznym, które niesie za sobą znacznie większe sankcje karne niż zbrodnia bez tego typu podtekstu.

 

Sąd nie istnieje

Kolejnym interesującym momentem tej rozprawy wstępnej, był moment wymiany zdań między sędzią a oskarżonym. Sędzia zapytał wprost oskarżonego, jaki był motyw zabicia czterech niewinnych ludzi. Gökmen T. odpowiedział jednak pytaniem na to pytanie, zwracając się do sądu w następujących słowach: „kim jesteście, aby zabić muzułmanów?”. Chwilę później zabójca dodał, iż on nie jest demokratą i nie wierzy w demokracje, dlatego nie uznaje tego sądu. Analogicznie postąpił też, gdy chciano mu zaproponować obrońcę. Odmówił, postanowił bronić się sam. Praktycznie cała dyskusja między wymiarem sprawiedliwości a oskarżonym była bardzo napięta.

Niektórzy obserwatorzy mówią, iż już na tym pierwszym procesie czuć było coś, co można było zobaczyć podczas rozprawy Breivika w Norwegii. Mężczyzna jest świadom tego, co zrobił. Nie żałuje swoich czynów, a jeśli już nakazano mu stanąć przed sądem, chce tam przedstawić wyższość swoich idei. Wszystko po to by, być może, pociągnąć za sobą innych radykałów i dać przykład silnej wiary, w jego zdaniem, jedyną, słuszną religię.

 

Dramat na koniec

Po zakończeniu rozprawy 37-latek stwierdził, iż sędziowie nie są tutaj niczym innym jak kulą. Najprawdopodobniej mężczyźnie chodziło o to, że są tu po to by nie tyle sądzić i wymierzyć sprawiedliwość, ale by zniszczyć kolejnego wyznawcę Allacha. Na te słowa zareagował przysłuchujący się całej rozprawie ojciec zabitej przez zamachowca 19 latki. Emocje wzięły górę. Rodzic spojrzał w oczy T. i krzyknął, że oskarżony nie jest nikim więcej niż tylko tchórzem i świnią. Zanim sąd zdołał poprosić o spokój, Holender zalewając się łzami, przeprosił za swój wybuch emocji. Zapytał również, czy może zostać sam, dodając przez łzy „on zabił mi córkę”.

 

Kolejne posiedzenie będzie mieć miejsce 23 września.