Piątek pod znakiem protestów

W piątek przez wiele holenderskich miast przetoczyła się fala protestów. Tysiące młodych ludzi wyszło na ulicę, by wykrzyczeć swój sprzeciw wobec obecnej sytuacji. W akcji tej ramię w ramię stanęli młodzi Holendrzy, Polacy, Czesi, czy Francuzi.

Piątek 20 września był dniem, kiedy to przez cały nasz glob przetoczyła się fala protestów. W akcjach brały udział setki tysięcy uczniów i studentów. Wszystko by pokazać sprzeciw młodego pokolenia wobec tego co się dzieje na świecie. Największa, jak dotychczas seria, protestów klimatycznych ma pokazać przywódcom, którzy już niedługo zasiądą do rozmów, głos społeczeństwa. ONZ informuje, iż w ramach protestów jest planowanych prawie 5 tysięcy wszelkiej maści wydarzeń. Odbędą się one w 150 miastach na całym świecie. Akcja ma potrwać do 27 września. ONZ wskazuje jednak tylko na duże zorganizowane działania. W wielu miastach i miasteczkach uczniowie wraz z nauczycielami wychodzili na ulicę z własnej inicjatywy. Chcieli pokazać w kolorowym proteście, że nie podoba im się to, jak obchodzimy się z naszą planetą.

 

Ludzie wyszli na ulicę

Wczoraj protesty miały miejsce między innymi w Londynie, gdzie demonstrowało łącznie ponad 100 000 osób. Tłum demonstrantów w Brukseli liczył około 15 000. Grupa studentów i uczniów pod Bramą Brandenburską w Berlinie liczyła zaś ponad 80 000 osób. W Holandii nie można niestety mówić o tak imponujących tłumach. Niemniej jednak w wielu miastach odbyły się większe i mniejsze wiece w sprawie ochrony klimatu.

 

Lekcja demokracji

Wielu nauczycieli z całej Europy, nie tylko nie ganiło uczniów za takie wagary, ale sami szli razem z nimi w pochodach i marszach. Pedagodzy zauważają bowiem, że tego typu protesty, działalność proobywatelska i prośrodowiskowa to jedna z najlepszych lekcji demokracji, jaką może otrzymać młode pokolenie. Wszystko dlatego, że człowiek najlepiej uczy się przez działanie, gdy emocje współgrają z czynem i gdy szczytne hasła wprowadzane są przez tych młodych ludzi w życie, w swoich domach, szkołach miastach czy osiedlach. Może się to wprawdzie wydawać niewiele, ale jest to jedna z niewielu sytuacji, gdy ludzie z całego świata, różniący się kolorem skóry, statutem społeczny, religią czy poglądami politycznymi mówią jednym głosem i chcą iść ramię w ramię po lepszą przyszłość dla siebie i planety.