Pechowy jak polski złodziej w Holandii

Ranny Polak znaleziony pod szpitalem w Tilburgu

Wracamy do sprawy Polaka, który chciał obrabować stację benzynową w Bredzie. O napadzie pisaliśmy wczoraj. Dziś już wiemy, dlaczego pomimo gróźb nożem pracownik pozostał nieugięty. Nasz rodak miał bowiem wyjątkowego pecha.

Polski złodziej

Polak napadł we wtorek, o godzinie 16:30, na stację benzynową w Bredzie. Poprosił sklepikarza o papierosy, a gdy ten się odwrócił, napastnik wyciągnął nóż. Potem grożąc, wymachując ostrzem przed ekspedientem zażądał od niego po angielsku, by ten wydał mu wszystkie pieniądze z kasy. Sytuacja była bardzo niebezpieczna. Wszystko, co dzieliło sprzedawcą od napastnika, to lada i cienka szyba z pleksi postawiona z racji na zagrożenie koronawirusem. Dlaczego więc napad się nie udał, a nasz rodak został natychmiast złapany przez policję.

 

Zmiana pracy

Okazało się, iż człowiek za kasą ma niedługo zmienić pracę. Nie ma to być jednak zmiana firmy, a całkowicie gałęzi gospodarki. Za kilka dni bohater dzisiejszego tekstu rozpocznie szkolenie jako ochroniarz i podstawą jego zawodu będzie powściągnięcie emocji i zachowanie spokoju.

W momencie, gdy nagle stanął przed nim Polak, wykrzykujący coś po angielsku z komicznym, wschodnim akcentem, kasjer nie potraktował tego poważnie. Wszystko to wyglądało trochę bardziej jak jakiś kawał, żart, a nie budzący grozę napad.

Irracjonalności całej sytuacji miały dopełnić słowa napastnika, który grożąc nożem, miał zapytać „nie boisz się” a po negatywnej odpowiedzi wycofać się i wykrzyczeć, że wróci tutaj dokładnie o godzinie 22. Faktycznie, raczej trudno sobie wyobrazić, by prawdziwy złodziej podawał dokładną godzinę napadu swojej ofierze.

 

Strach po fakcie

Dopiero, gdy  polski złodziej uciekł, a sprzedawca zadzwonił na policję, dotarło do niego co się stało. Wtedy nogi się pod nim ugięły. Gdyby Polak chciał, ostrzem mógłby momentalnie zniszczyć pleksi, lub złapać sprzedawcę za rękę i mu ją odrąbać. Co gorsza, podczas całego tego zdarzenia pracownik stacji benzynowej zapomniał nacisnąć przycisku cichego alarmu. Więc gdyby coś się stało, policja nawet nie wiedziałaby o incydencie. Na szczęście jednak cała sprawa zakończyła się happy-endem dla wszystkich, z wyłączeniem naszego rodaka. Ten bowiem za napad z wykorzystaniem niebezpiecznego narzędzia może spędzić nawet kilkanaście miesięcy w więzieniu.