Pechowy jak Polak… ale sam sobie na to zasłużył

Reigning Queens Andy'ego Warhola skradzione w Holandii

Kolizje drogowe się zdążają. Czasem wystarczy chwila nieuwagi, zagapienia się. Innym razem nie dostosujemy prędkości do warunków na drodze lub będziemy liczyć na to, że się „zmieścimy”. Bardzo często takie stłuczki kończą się bez udziału policji, no chyba, że ma się takiego pecha jak nasz rodak w Bunschoten.

Jeśli w wypadku nie ma rannych ani ofiar śmiertelnych wszystkie formalności dotyczące winy mogą załatwić między sobą kierowcy. Ba, czasem nawet obecność poszkodowanego nie jest konieczna. Wielokrotnie przy „obcierkach” parkingowych ludzie zostawiają za wycieraczką po prostu numer telefonu do siebie. Mieszkańcy Holandii są bowiem w większości przypadków odpowiedzialni w tym zakresie. Liczą na to, iż jeśli oni będą fair w stosunku do innych to, gdy ktoś w nich uderzy, nie ucieknie, a poczeka lub zostawi karteczkę z namiarami.

 

Wypadek Polaka

Tak samo mógłby zrobić i nasz rodak, który w piątek po południu stuknął zaparkowany pojazd na parkingu przy Westdijk, w Bunschoten. Nie było mu to jednak dane. Czemu? Nasz rodak po prostu miał pecha. Przykrym dla niego zbiegiem okoliczności całą sytuację widział znajdujący się obok patrol policji. Funkcjonariusze, widząc stłuczkę, nie mogli zrobić nic innego jak interweniować.

 

I dobrze mu tak

Być może, gdyby mundurowi mieli dobry humor, udałoby się jakoś załagodzić sprawę i uniknąć mandatu. Polak był jednak sam sobie winien. Gdy policjanci podeszli do jego auta zobaczyli, iż w miejscu, na którym stał przed pechowym manewrem, walają się puszki po piwie.
To zaś sugerowało, iż kierowca może być pod wpływem alkoholu. Jest to dużo większe wykroczenie niż parkingowa "obcierka”. Mężczyźnie nakazano więc dmuchać. Wynik wykazał tyle, iż nasz rodak udał się w dalszą drogę w kajdankach, kierując się z funkcjonariuszami na komendę policji.

 

Współpasażer

W zaistniałej sytuacji współpasażer zatrzymanego ruszył w dalszą drogę na piechotę. Dopiero później inny znajomy Polaka odebrał jego auto z parkingu. Funkcjonariusze nie zdradzają, ile wydmuchał nasz rodak. Biorąc jednak pod uwagę zatrzymanie, można domniemywać, iż wartości te znacznie przekraczały liberalne holenderskie normy.

 

 

Źródło:  Ad.nl