„Papier” ważniejszy niż życie zwierząt
Urzędnicy i biurokracja. Nie zna życia ten, kto nie zderzył się z dziesiątkami przepisów i procedur załatwiając sprawy urzędowe. Często takie działania trwają dniami i tygodniami. Zwykle wystarczy uzbroić się w cierpliwość. Czasem jednak opieszałość urzędnicza może doprowadzić do tragedii. Przekonały się o tym...
ryby w Oostvaardersplassen.
Często w mediach, niezależnie od kraju, można usłyszeć, przeczytać, tudzież obejrzeć jak to bezduszna biurokracja utrudnia życie obywatelom. Dziennikarze prezentują materiały, jak w imię przepisów ludzie stają się poszkodowani, tracą czasem dobytek życia. A czy biurokracja może być śmiertelna? Okazuje się, że tak, nawet gdy mowa o tak sprawnie działającej biurokracji, jak ta w Holandii. Na szczęście ta ostania ma na sumieniu nie tyle ludzi a 60 000 ryb w Oostvaardersplassen z lata ubiegłego roku.
Dziwna sprawa
Rok temu, podczas upalnego lata wielu spacerowiczów i rowerzystów przerażał widok i smród tysięcy śniętych ryb w Oostvaardersplassen. W niektórych zatoczkach dosłownie powierzchnia wody była srebrna od rozkładających się okazów różnej wielkości. W zbiorniku Oostvaardersplassen według ekologów zginęło ponad 60 000 ryb. Wszystko to zaś ma być winą lokalnych urzędników.
Ryby nie mają czym oddychać
Według Omroep Flevoland już na początku lipca ubiegłego roku prowincja otrzymała informacje, iż w zbiorniku zaczyna się masowe śnięcie ryb. Wszystkiemu winne były upały na tym obszarze. Im cieplejsza woda, tym łatwiejszy zakwit glonów oraz mniejsza ilość rozpuszczonych w niej gazów, w tym powietrza. Wszystko to prowadzi do tego, iż ryby najzwyczajniej zaczynają się dusić w wodzie. Tak właśnie było na wspomnianym akwenie, gdzie kilkanaście dni upałów doprowadziło do małej, ekologicznej katastrofy.
Prowincja umywa ręce
Rok temu władze prowincji ubolewały nad tragicznym losem zwierząt, ale od całej sprawy umyły ręce. Stwierdzono bowiem całkiem słusznie, iż upał to zjawisko naturalne, tak samo, jak wywołana nim śmiertelność. Władze regionu dołożyły zaś wszelkich starań, by temu zapobiec. Taką informację przedstawiono bynajmniej oficjalnie.
Reporterskie dochodzenie i śnięte ryby
Dziennikarze dotarli jednak do dokumentów, z których wynika, iż rozwiązanie problemu i działania ratunkowe pojawiły się zbyt późno. Wszystko z powodu tygodni wewnętrznych konsultacji, dziesiątek przepisów, zawiłości prawnych i przerzucania sprawy od wydziału do wydziału ze względu na mnogość różnych pozwoleń, zgód. W końcu pod koniec lipca urzędnikom udało się przygotować plan ratunkowy dla ryb, który mógłby uratować wiele okazów. Działania te na pełną skalę nie weszły jednak w życie, ponieważ gdy dokumenty zyskały wszystkie niezbędne podpisy, nie było już czego ratować. Zwierzęta zdążyły się udusić.