Holendrzy oszaleli – lepiej zachorować niż przyjąć zastrzyk

Epidemiolodzy po prostu nie wiedzą co powiedzieć. Słowa mówiące, iż niektórzy Holendrzy nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich działań, należą do najłagodniejszych. Równie często lekarze mówią jednak też o głupocie czy nawet szaleństwie. Co takiego zaczęli robić mieszkańcy Niderlandów, że medycy załamują ręce?

2G

Rząd chce wprowadzić w kraju zasadę 2G, oznaczającą, iż tylko osoby, które przechorowały koronawirusa lub są w pełni zaszczepione otrzymają kody QR pozwalające na wejście do kina, restauracji czy na siłownie. Znikają więc testy, co nie podoba się wielu ludziom. Ci upust swojemu sprzeciwowi dali między innymi w piątek w Rotterdamie, gdzie policja otworzyła ogień do demonstrantów. Jest jednak również (niestety coraz większa) grupa mieszkańców Niderlandów chcąca rozwiązać tę sprawę inaczej.

 

Mniejsze zło

W przypadku 2G Holendrzy mają dwa wyjścia: albo przechorować, albo ozdrowieć. Co więc mają zrobić antyszczepionkowcy uważający, iż zastrzyk spowoduje autyzm, groźne powikłania włącznie z przejęciem kontroli umysłu przez założyciela Microsoftu? Odpowiedź jest prosta. Trzeba zachorować na COVID-19, by uzyskać status ozdrowieńca. Czy to niebezpieczne? Nie ma się czego bać, koronawirus przecież nie istnieje, to tylko wymysł wielkich koncernów farmaceutycznych, chcących zyskać jeszcze większą kontrolę nad nieświadomym swojego położenia społeczeństwem.



 

W Holandii coraz więcej ludzi woli się zakazić COVID-19 niż się zaszczepić. Wszystko po to, by zdobyć przepustkę przed wprowadzeniem systemu 2G.

 

 

Zakupy w sieci i przyjęcia

W efekcie do epidemiologów z GGD Brabant-Zuidoost, GGD GHOR i Inspektoratu ds. Opieki Zdrowotnej i Młodzieży (IGJ) coraz częściej docierają informację o imprezach koronowych. Są to spotkania, na które przychodzą osoby niezaszczepione, by mieć jak najbliższy kontakt z zakażonymi, wszystko po to, aby zarazić się wirusem. To jednak nie wszystko. IGJ namierzył ostatnio stronę internetową, na której można kupić produkty pozwalające zakazić się COVID-19. Sprzedawca zapewniał, iż na sprzedawanych przedmiotach są przetrwalniki wirusów zapewniające wysoką skuteczność. Strona obecnie jest już offline. Inspektorat zgłosił jednak sprawę odpowiednim służbom. Obecnie trwa dochodzenie, które ma ustalić, czy witryna była tylko żartem, czy też faktycznie działała.

 

Tu nie ma się z czego śmiać

Wszystko to może wydawać się śmieszne. Niektórzy mówią nawet o tym, iż dobrze, że tak się dzieje. Wskazują, iż głupota jest nową formą doboru naturalnego. Prawda jest jednak taka, iż sytuacja ta pokazuje, jak skrajnie podzielone jest społeczeństwo. Wielu nie ufa w informacje o chorobie lub tak boi się szczepionki i związanych z nią ewentualnych powikłań, iż nie waha się rozchorować, uważając, że to mniejsze zło. Można więc powiedzieć, iż miliony euro wydane na kampanie informacyjne nie zdały rezultatu. To jednak mniejszy problem. Jak wskazują lekarze sytuacja, w której chorzy sami chcą się zakazić, powoduje, że nigdy nie uda się w kraju wygrać z epidemią. Skoro bowiem ludzie działają przeciw medykom, to nie ma się czemu dziwić, że liczba chorych rośnie.