Osuszą IJsselmeer by dostać się do Lancastera

1100 osób ewakuowanych w Rotterdamie

Holenderskie ministerstwo obrony rozpoczęło w poniedziałek działania mające na celu podniesienie, a jeśli to niemożliwe, odzyskanie czego się da z brytyjskiego bombowca Lancaster zatopionego w IJsselmeer. Holendrzy liczą, iż wraz ze szczątkami maszyny uda się znaleźć trzech zaginionych członków załogi płatowca, który został zestrzelony podczas II Wojny Światowej nad Holandią.

Wspólna akcja

Aby całe przedsięwzięcie się powiodło, współpracuje ze sobą wiele służb. Siły powietrzne zabrały się oczyszczeniem wraku. Wojska lądowe mają zabezpieczyć i wyciągnąć z dna pozostałości i drobne fragmenty płatowca. Służba Obrony ds. utylizacji amunicji ma zaś zająć się wszelkimi możliwymi niespodziankami, które mogą znajdować się we wraku, od bomb po amunicję do karabinów maszynowych. Cała akcja ma trwać około pięciu tygodni.

 

Osuszyć morze

By cała operacja była możliwa, najpierw trzeba było osuszyć morze. Oczywiście nie całe. W miejscu, gdzie znajduje się wrak, wbito ogromne metalowe ściany, tworząc kwadrat o wymiarach boku sięgających 30 metrów. Z tego kwadratu znajdującego się około 6 kilometrów od Breezanddijk, na początku sierpnia rozpoczęło się wypompowywanie wody, tak by maksymalnie osuszyć miejsce katastrofy. Dzięki temu spod naniesionego przez ponad pół wieku mułu zaczęło być widać szczątki Lancastera ED603, który spoczął na głębokości 4 metrów poniżej lustra wody.

Nie wrócili do domu

Bombowiec został zestrzelony w 1943 roku, gdy wracał po nocnym bombardowaniu Bochum. W maszynie zginęła cała siedmioosobowa załoga. Czterech lotników wody wyrzuciły na brzeg. Holendrzy pochowali ich w mogiłach wzdłuż IJsselmeer nieopodal miejsc, gdzie ich znaleziono. Na ciała trzech załogantów nigdy jednak nie natrafiono. Dlatego też Holendrzy i Brytyjczycy uważają, że ich szczątki nadal są w maszynie i po 80 latach uda się je wydobyć i oddać rodzinom, by potomkowie mogli w końcu godnie ich pochować.

 

Nie pierwszy raz

To nie pierwsze takie działania w Holandii. Nad Królestwem Niderlandów biegły trasy, którymi poruszały się brytyjskie bombowce dokonujące nocnych nalotów na Niemcy, jak i drogi amerykańskich latających fortec bombardujących III Rzeszę w dzień. Wielu  znajdujących się w nich ludzi nigdy nie wróciło do domu. Na terenie Holandii spadły dziesiątki takich maszyn. Po przelocie nad Morzem Północnym musiały się bowiem tam zmierzyć nie tylko z myśliwcami wroga, ale i artylerią przeciwlotniczą. Od wielu lat niderlandzkie władze starają się więc odnaleźć ich szczątki, by wydobyć z nich załogi, by ci dzielni chłopcy mogli w końcu wrócić do domu.

 

 

Źródło:  Nu.nl