Omtzigt mówi „nie” i co dalej? Możliwe scenariusze dla Holandii
Pieter Omtzigt jak na razie zrezygnował z udziału w formowaniu nowego gabinetu. Przerwanie przez niego rozmów koalicyjnych wywołało małą polityczną burzę. Co dalej z gabinetem? Jakie są możliwości wyjścia z tego kryzysu? Oto pięć możliwości.
Ciche wsparcie
Pierwsza opcja wydaje się najprostsza. PVV, VVD i BBB będą kontynuować rozmowy koalicyjne i dojdą do porozumienia. W ten sposób powstanie nowy gabinet mniejszościowy. Zjawisko takie nie jest zbyt powszechne, ale jest całkowicie realne. Problemem takiego rządu jest to, iż w przypadku każdej ustawy musiałby szukać większości podczas głosowań, co jest trudne, ale nie niemożliwe.
Kilka dni po wyborach VVD chciało przyjąć taką strategię, nie wchodzić do rządu, ale wspierać gabinet mniejszościowy. Teraz niektórzy politolodzy uważają, iż taką taktykę przyjmie właśnie NSC, które, mimo iż w teorii będzie w opozycji, nie będzie rzucać kłód pod nogi gabinetowi.
Powrót do rozmów
Inny scenariusz to „polityczny poker”. Omtzigt zrobił to wszystko, by ugrać coś dla siebie i swojej partii. Odejście od stołu rozmów miałoby w tym momencie pokazać PVV, iż bez NSC koalicja nie ma szans bycia, a Wilders może zapomnieć o większość. W efekcie wszystko to tylko teatr mający wzmocnić pozycję negocjacyjną NSC. Za tym przemawiałby między innymi powód, dla którego Omtzigt odszedł od stołu. Wskazał on, iż myślał, że budżet jest w lepszym stanie, a informacje o nim przekazano mu za późno. To zaś jest o tyle dziwne, iż finanse państwa są najlepsze od paru lat, a informacje o nich były łatwo dostępne nawet dla laików.
Gabinet pozaparlamentarny
Trzecim wyjściem jest powstanie gabinetu pozaparlamentarnego. Co to oznacza? Niektórzy taki gabinet nazywają też, np. gabinetem eksperckim. Chodzi w nim o to, iż poszczególni ministrowie dystansują się od polityki i wywodzą się z kręgów pozaparlamentarnych. W teorii taki gabinet jest neutralny i kieruje się interesem państwa, a nie politycznymi animozjami.
Sęk jednak w tym, iż tylko Omtzigt nie skreśla obecnie tego rozwiązania. Pozostali liderzy nie chcą o tym słyszeć.
Scenariusz warszawski
Możliwy jest również scenariusz warszawski, którego najbardziej obawia się Wilders. Zakłada on utworzenie większościowego gabinetu na podstawie szerokiej koalicji GL-PvdA, VVD, NSC i D66. Takie rozwiązania oznacza, iż NSC zmienia front, a partia, która wygrała wybory, tak jak PiS, mimo największej liczby posłów staje się partią opozycyjną, wraz z BBB. Rozwiązanie to choć dość ryzykowne, im więcej koalicjantów, tym bowiem trudniejsze rozmowy, zapewne uzyskałoby przychylność na arenie międzynarodowej. Lewicujący rząd, zamiast ostrego skrętu w prawą stronę, oznacza utrzymanie obecnego status quo. Sęk jednak w tym, iż Omtzigt nigdy nie zabiegał o współpracę z GL-PvdA. Co więcej, formowanie gabinetu i inicjatywa są w rękach Wildersa, i wątpliwe by on, zwycięzca, dobrowolnie oddał władzę.
Nowe wybory
Ostatnią „opcją atomową” są nowe wybory. Taka sytuacja miałaby miejsce gdyby mijały kolejne tygodnie, miesiące, a nikt z nikim nie potrafiłby się porozumieć tworząc jakikolwiek sensowny gabinet (nawet mniejszościowy). Omtzigt po odejściu od stołu rozmów sam nazwał tę opcję „nierealistyczną”. Nie da się bowiem ukryć, iż taki scenariusz to wielka niewiadoma. Poirytowane społeczeństwo, tym iż wybrani przez nich rządzący nie potrafią się porozumieć, mogłoby zagłosować w nieprzewidywalny sposób. Można się jednak spodziewać, iż w takim rozwiązaniu PVV, VVD, BBB i NSC, by mocno straciły. Ludzie mogliby nie chcieć drugi raz głosować na partie, które przez miesiące nie potrafiły się dogadać.
Źródło: Nu.nl