Ofiary grillowania w Królestwie Niderlandów

Ofiary grillowania w Królestwie Niderlandów

Niektórzy śmieją się, że grillowanie to sport narodowy Polaków. Starczy nam kilka ciepłych wiosennych dni, by rozpocząć sezon. Gdyby to była konkurencja olimpijska, zapewne zdobylibyśmy w niej wysokie miejsce. Trudno powiedzieć czy pokonalibyśmy Amerykanów z ich BBQ, ale na pewno wyprzedzilibyśmy Holendrów. Naród ten ma bowiem wyraźne problemy z grillem. Widać to doskonale po ilości ludzi, którzy zgłaszają się do lekarza i na pogotowie, próbując rozpalić w nim węgiel drzewny.

Mamy środek lata, więc sezon grillowy jest w pełni. Wiedzą o tym też holenderscy lekarze, ci jednak nie musieliby patrzeć w kalendarz, ani za okno. Mogą to poznać po ilości ludzi, którzy się do nich zgłaszają z poparzeniami doznanymi przy rozpalaniu grilla. Okazuje się bowiem, że mieszkańcy Niderlandów często chcą iść na łatwiznę i korzystają z butelki z rozpałką. Z takiej jednak skrajnie łatwopalnej substancji trzeba umieć korzystać. Z tym zaś w krainie tulipanów bywa różnie.

 

Trzynaście ofiar

Od dłuższego czasu personel na oddziale oparzeniowym szpitala w Beverwijk ma pełne ręce roboty. Trafiło do nich bowiem aż trzynaście osób. Powód? Wszyscy doznali obrażeń w wyniku użycia płynnej rozpałki do grilla. Podobnie sytuacja wygląda na oddziałach w Rotterdamie i Groningen.  „Spodziewaliśmy się mniejszej liczby wypadków ze względu na brak letniej pogody. Jednak podczas grillowania często coś idzie nie tak” mówią lekarze z oparzeniówki w Beverwijk, dodając, iż pierwszych pacjentów przyjmują już w maju. Im zaś ładniejsza pogoda, tym więcej zajętych łóżek, na których leżą poparzeni.

 

To jest niebezpieczne

Butelka z rozpałką do grilla potrafi być naprawdę skrajnie niebezpieczna. I nie chodzi tu bynajmniej o głupie pomysły w stylu „potrzymaj mi piwo”, kiedy to ktoś dolewa tego środka na otwarty ogień, czy zbytnio się nachyla, sprawdzając, czy rozpałka leci z butelki.
Tego typu pojemniki mogą zmienić się naprawdę w bomby, zwłaszcza w piękną, gorącą pogodę.

Fizyka

Fizyki nie da się bowiem oszukać, a butelka z podpałką na bazie spirytusu czy bioetanolu jest tym bardziej niebezpieczna, im mniej płynu się w niej znajduje. O niebezpieczeństwie tym nie wie jednak wielu grillujących. W ciepłe dni ciecz w butelce, jeśli ta jest pozostawiona na słońcu, paruje. W jej środku gromadzą się więc opary. Opary te z racji tego, iż nie mają jak się wydostać, zwiększają swoje ciśnienie. Dochodzi więc do sytuacji, w której jest ono wyższe w opakowaniu niż na zewnątrz. Gdy wtedy ktoś je otworzy, dochodzi do wyrównania ciśnień. Mówiąc inaczej, opary wydostają się z butelki.

 

Ognista chmura

Jeśli wydostaną się zaś koło źródła ognia, dochodzi do wręcz wybuchowego zapłonu tej skrajnie łatwopalnej chmury. Wszystko trwa tylko ułamki sekund. Gdy jednak kropelki tych oparów osiadły na ubraniu, skórze człowieka to mogą sprawić, iż materiał zacznie się palić, a na ciele pojawią się oparzenia. To właśnie takie sytuacje częściej doprowadzają do wizyt na oddziałach oparzeniowych, niż wypadki z użyciem samego płynu.

Dlatego też i my uważajmy, co robimy. Chwila relaksu i wizja smacznego jedzenia nie może zwalniać nas od myślenia. To bowiem my mamy piec smakołyki na ruszcie, a nie sami się spalać.

 

Źródło:  AD.nl