Brutalne tortury uratowały życie rocznej dziewczynki

Brutalne tortury uratowały życie rocznej dziewczynki

Maluszek przez długie miesiące był torturowany przez swoją 27-latknią matkę i 53-letnią ciocię. Kobiety te zamieniły życie dziewczynki w piekło. Kobiety dokonywały takich czynów, iż nawet sąd nie chciał ich przytaczać ani pokazywać jak wyglądała ofiara, gdy wreszcie trafiła do szpitala. Paradoksalnie jednak to właśnie jedne z tych tortur uratowały życie tej małej istocie.

rozliczenie podatku z Holandii

Proszę sobie wyobrazić, co musiało przeżywać dziecko, jeśli tortura w postaci włożenia rąk rocznego brzdąca do wrzątku uratowała mu życie. Dlatego też uprzedzamy mimo, iż powstrzymamy się w tym materiale od bardziej obrazowych opisów, nie jest on dla każdego.

 

Nowy dom

Trzy lata temu, w 2021 roku, obecnie 27-letnia Raiza L. przeprowadziła się z Sint Maarten do Rotterdamu. Kobieta przybyła do Holandii ze swoją roczną córką i zamieszkała u ciotki Line W. Kobieta ta, jak zeznała matka, miała okazać się tyranem. Tyranem, który wierzy w moce paranormalne. Ciotka miała wmówić matce, iż ta zabrała ze sobą ducha zmarłego pasierba. „Zaczęłam naprawdę wierzyć, że jestem potworem. W. powiedziała też, że nie potrafię wychować mojego dziecka i przejęła kontrolę nad sytuacją" – zeznała 27-latka przed sądem.

 

Tortury

Mając takie przyzwolenie z racji opętania, utwierdzonego słowami ciotki, kobieta zaczęła znęcać się nad swoim niemowlęciem. W znęcaniu tym pomagała też i starsza kobieta, bo to ona miała kontrolować całą sytuację, kierować młodą matką oraz samemu dokonywać najcięższych okaleczeń.
W efekcie dziewczynka była bita wszystkim, co wpadło kobietom w ręce. Przez długie godziny leżała związana, ponieważ raczkując, dotykała zbyt wielu rzeczy. Izolowano ją i stawiano w kącie, tak by nie widziała nikogo. W końcu też golono ją na łyso, czy podpiekano świeczką.

 

Płacz równa się bicie

Podczas procesu matka wskazała, iż ciotka kazała jej bić swoje dziecko za każdym razem, gdy to płakało. „Gdy moja córka płakała, musiałam ją bić zgodnie z nakazem W. 'Daj jej w policzek, żeby zamknęła gębę', mówiła. Błagałam swoją córkę, żeby nie płakała" – zeznała rodzicielka, bo trudno nazwać ją matką, dodając, iż bała się sprzeciwić ciotce, która przyjęła ją pod dach, a która miała iście sadystyczne zapędy.

 

1 lutego

Dziewczynę udało się uratować dopiero 1 lutego 2022 roku. Ratunek ten miał jednak bardzo wysoką cenę. Stało się to po tym jak dziecko trafiło do szpitala. Tam, gdy lekarze zobaczyli, w jakim stanie jest dziewczynka, natychmiast zawiadomili służby.

Wrzątek

Co się stało? Uwaga, opis nie jest zbyt przyjemny. Jak wynika z zeznań, gdy matka była w pracy, ciotka miała włożyć ręce dziewczynki do wrzątku, co doprowadziło do oparzeń trzeciego stopnia. Następnie ponoć polała je zimną wodą. To zaś doprowadziło do sytuacji podobnej, jaka ma miejscu przy obieraniu pomidorka ze skóry. Po powrocie z pracy 27-latka znalazła płaty skóry dziewczynki pod prysznicem, ale zignorowała to. „Wyłączyłam się. Jakby to nie było prawdziwe" – zeznała rodzicielka. Dopiero na następny dzień poszła z dziewczynką do lekarza, wskazując, iż był to wypadek.

 

Uratowali życie

Gdy jednak lekarze zobaczyli, iż oprócz ciężkich poparzeń dziecko nosi ślady wielokrotnego bicia i skrajnego wygłodzenia, zawiadomili policję. Lekarze nie mieli wątpliwości. Jeśli dziecko zostałoby dłużej z matką i ciotą, zmarłoby. Nie od przemocy, a z głodu. Gdyby więc nie poparzenia dziecka nie byłoby zapewne już wśród żywych.

 

Proces

Prokurator widzi w ciotce główną sprawczynię przemocy, chociaż ta obwinia rodzicielkę dziewczynki, o wszystko wskazując, iż ona nie byłaby zdolna do czegoś takiego. Prokurator nie wierzy jednak ciotce. Dlatego chce dla  27-latki jedynie pół roku więzienia w zawieszeniu i 100 godzin prac społecznych za zaniedbanie obowiązków i bierność wobec przemocy. Adwokat rodzicielki wnosi zaś o uniewinnienie, wskazując, iż młoda kobieta była pod wpływem ciotki.

Dla ciotki oskarżyciel wnosi o karę czterech lat więzienia i TBS z przymusowym leczeniem. Uważa bowiem, iż jeśli 53-latka była w stanie torturować dziecko poniżej 2 lat, nie czując przy tym żadnych emocji, stanowi zagrożenie dla społeczeństwa. Jak do sprawy podejdzie sąd? Czy 27-latka faktycznie poniesie tak małą karę, mimo iż jednym telefonem mogła przerwać ten koszmar, przekonamy się 14 maja. Wtedy sąd wyda wyrok w tej sprawie.

 

 

Źródło:  AD.nl