O co poszło? Czyli przyczyny bitwy w Hadze
Wczoraj praktycznie wszystkie media obiegły zdjęcia zamieszek w Hadze. Z racji działań mieszkańców Erytrei polityczną stolicę Królestwa Niderlandów ogarnął chaos. Płonęły samochody i fasady budynków. Zadymiarze wybijali szyby i walczyli z policją. Czemu? Wszystko zaczęło się od starcia dwóch zwaśnionych grup przybyszów z Afryki. O co jednak są te waśnie i dlaczego ludzie ci polowali na siebie nawzajem tysiące kilometrów od ojczyzny?
Jak pies z kotem
W Hadze starły się dwie grupy społeczne. Jeśli ktoś kiedyś myślał, iż w Polsce zwolennicy Platformy Obywatelskie i Prawa i Sprawiedliwości się nie lubią, to powinien zobaczyć, co dzieje się w tym afrykańskim kraju. Cała bowiem „gorąca” noc z soboty na niedzielę to efekt rozróby między grupą pro i antyrządowych Erytrejczyków. To, co stało się w mieście, nie jest pierwszym, odosobnionym przypadkiem. Oba stronnictwa po prostu się nienawidzą. Dlaczego?
Dyktatura
Aby zrozumieć całą sprawę, trzeba cofnąć się do 1993 roku. Wtedy to władzę nad Erytreą przejął Isaias Afewerki. Prezydent ten bojąc się, iż może nie wygrać w następnych wyborach, postanowił nie tyle fałszować wyników elekcji, co po prostu nie organizować ich wcale. Tak, od 1993 roku w tym afrykańskim państwie nie odbyły się żadne wybory, a prezydent jest nikim innym jak dyktatorem, który siłą sprawuje władzę. Siłą też zwalcza jakiekolwiek przejawy nieposłuszeństwa i działań opozycyjnych.
Emigracja
W efekcie prześladowania sprawiły, iż wielu mieszkańców tego kraju postanowiło emigrować. Wielu dotarło właśnie do Holandii, gdzie poprosiło o azyl z przyczyn politycznych. Kraina tulipanów widząc w tych ludziach faktycznie opozycjonistów, przyjęła ich z otwartymi rękami. W ten sposób przeciwnicy rządu Afewerki mieszkają w Holandii od lat.
Co jednak ciekawe, w Holandii mieszka też spora społeczność zwolenników prezydenta. Są to ludzie (często z własnymi już dorosłymi dziećmi), którzy wyemigrowali przed dojściem do władzy obecnego dyktatora. Osoby te uważają, iż owszem rządzi on twardą ręką, ale jest sprawiedliwy i udało mu się podczas tych ponad trzech dekad zwalczyć wiele patologii, z którymi powiązani byli jego poprzednicy. Dla nich opozycjoniści są więc ludźmi, którzy chcą podburzyć ład, obalić władze, a może nawet doprowadzić do wojny domowej i upadku kraju.
Utożsamiają się ze sobą
Do tego trzeba dodać samą mentalność tych ludzi, którzy są całym sercem i duszą związani ze swoimi poglądami i przywódcą. W efekcie, jak mówi profesor "polityki i zarządzania w Afryce" na Uniwersytecie w Lejdzie, Jan Abbink, w rozmowie z NU.nl, ludzie ci próbują aktywnie działać i przekonywać do swoich poglądów obojętnie gdzie są, organizując pikiety i spotkania. To zaś często przybiera niekontrolowany przebieg. „Organizowane przez grupę proreżimową spotkania działają jak czerwona płachta na byka na przeciwników reżimu w Erytrei i odwrotnie” – wskazuje naukowiec. Każda więc akcja jednej ze stron rodzi kontrakcję drugiej. Gdy zaś weźmie się pod uwagę silne emocje i porywczość tych ludzi o użycie argumentu siły, zamiast siły argumentów nietrudno.
Źródło: Nu.nl