Niszowe media europejskie bronią Kremla
Holenderski dziennik Algemeen Dagblad (AD) informuje o bardzo niebezpiecznym zjawisku mającym miejsce w zachodnioeuropejskich, w tym i w holenderskich mediach. Dziennikarze wskazują, iż Kreml wiedząc, iż tamtejsze społeczeństwa są odporne na wschodnią propagandę, wykorzystuje zachodnich dziennikarzy z niszowych redakcji do siana dezinformacji i moskiewskiego punktu widzenia na zachodzie. Przykładem takich działań ma być między innymi dziennikarka Sonja van den Ende, która w swoich wiadomościach towarzyszy rosyjskiej armii i jest wręcz tubą propagandową Moskwy.
Holenderska korespondentka
O holenderskiej dziennikarce zrobiło się głośno po tym, jak stała się niejako gwiazdą rosyjskich mediów. Te bowiem w ostatnim czasie tworzą materiały o prawdziwych, rzetelnych dziennikarzach. Jak wskazują rosyjskie dzienniki, niewielu zachodnich reporterów mówi prawdę o operacji specjalnej na Ukrainie. Są jednak tacy, „którzy nie boją się powiedzieć prawdy i ci pojechali do Donbasu”.
Dziennikarze znikąd
Reporterzy AD wskazują, iż po takiej zapowiedzi prowadzącego program w rządowej (kremlowskiej), telewizji pojawia się reportaż o „zachodnich dziennikarzach”. Widać na nich ludzi ubranych w hemy i kamizelki kuloodporne z napisem prasa. „media”. Są oni oprowadzani przez rosyjskich urzędników po wschodniej, okupowanej przez Rosjan i separatystów Ukrainie. Ludzie ci ochraniani przez wojska rosyjskie odwiedzają między innymi stanowiska "ukraińskich nazistów", w których znaleźć można pełno broni i flagi ze swastykami. To właśnie z tych domów „naziści” mieli strzelać do pokojowych mieszkańców Donbasu, którzy poprosili Rosjan o pomoc, bo bali się o swoje życie.
Wywiad
W dalszej części wiadomości reporter Rossia-1 przeprowadza wywiad z zachodnimi wysłannikami mediów. W grupie tej znajduje się Niemiec, Islandczyk i Holenderka. „Jestem tu pierwszy raz i teraz mam zupełnie inny obraz. Fałszywe zdjęcia lokalnych mieszkańców są często emitowane w zachodnich mediach" – mówi Sonja van den Ende przybyła z Niderlandów i dodaje „Na Zachodzie w ogóle nie mówi się o batalionie Azow”, który ukazywany jest przez Rosjan jako neonaziści. Wkrótce zresztą prowadzący wspomina o ludobójstwie, jakiego Azow miał się tam dopuścić.
Kto to jest?
Wiadomości te z pewnym opóźnieniem, ale dotarły również do holenderskich mediów. W tym momencie w Niderlandach padło pytanie kim jest Sonja van den Ende, z jakiej redakcji ona pochodzi? Bardzo szybko wyszło na jaw, iż nie jest ona klasycznym dziennikarzem, a „dziennikarzem obywatelskim”. Mówiąc inaczej, ta kobieta po czterdziestce z rejonu Twente prowadzi bloga i konta na Facebooku, które obserwuje 4800 osób. Swego czasu kobieta próbowała swoich sił w polityce jako działaczka Partii Socjalistycznej. Jej „romans” z Socjalistami skończył się, gdy poparła rząd w Syrii, mimo zbrodni, jakich ten dopuszczał się, np. w Aleppo.
Zaproszenie
Po tym politycznym zerwaniu kobieta, prowadząc swojego bloga, dużo pisała na temat koronawirusa. „Dziennikarka” ujawniała prawdę na temat pandemii w Niderlandach i światowego spisku. Jak więc ktoś taki, fan teorii spiskowych trafił na Ukrainę? Po prostu została zaproszona przez Rosjan z organizacji Euroazja, by mogła zobaczyć, jak ten konflikt "wygląda naprawdę".
Prawda
Holenderka więc przedstawia "prawdę", która niemal co do słowa pokrywa się z rosyjską propagandą. Nie ma mowy o wojnie, a o interwencji. Ludobójstwa dopuszczają się ukraińscy naziści, a Bucha została sfingowana i na ulicach leżeli aktorzy.
Niebezpieczeństwo
Czy działania takie mogą siać dezinformacje, być niebezpieczne dla Holendrów? I tak i nie. Wielu politologów wskazuje, iż cała ta akcja była bardziej skierowana na użytek wewnętrzny. Pokazanie Rosjanom, iż zachodnie media popierają ich punkt widzenia, iż Zachód też rozumie ich sposób myślenia.
Z drugiej strony zasięgi Holenderki są na tyle małe, iż nie zmienią myślenia jej rodaków. Niemniej jednak istnieje w Królestwie Niderlandów dość duża grupa osób, które są skrajnie przeciwni działaniom władz. Nie ufają i nie wierzą im. Ludzie ci, zwykle fani teorii spiskowych, doszukują się we wszystkim drugiego dna. Dla nich więc media głównego nurtu są zakłamane i obłudne. Dlatego też szukają wiadomości z innych źródeł, takich właśnie jak, chociażby blog Sonj van den Ende. Widząc zaś, iż autorka tak samo negatywnie podchodzi do władzy, zaczynają wierzyć jej bezkrytycznie i są otwarci na jej promoskiewską propagandę. W ten sposób fake'owe informacje zaczynają rozpowszechniać się w sieci w tak zwanym drugim obiegu. Co ciekawe, część holenderskich medioznawców zauważa, iż wiele profili antyszczepionkowców z czasów pandemii obecnie zaczęło wyrażać prorosyjski punkt widzenia konfliktu na Ukrainie. To zaś może oznaczać, iż konta te od dłuższego czasu były powiązane, a może nawet opłacane przez Kreml. Ten bowiem od samego początku wojny chce złamać jedność zachodu, a nie ma do tego lepszej drogi niż zasiać niepokój w społeczeństwie.
Źródło: Polsatnews.pl
Źródło: Ad.nl