Nierzetelna prokuratura, stronnicza policja i uniewinniony Polak
Nasz rodak stanął przez holenderskim sądem oskarżony o podpalenie domu w Huissen. Polak jednak nie trafi do więzienia. Sąd uznał go za niewinnego, wskazując, iż prokuratura, prowadząc dochodzenie w sprawie przybysza znad Wisły, popełniła zbyt wiele błędów.
Podpalenie
Cała sprawa miała swój początek w grudniu ubiegłego roku na Steltenweg w Huissen. Wtedy to 44-letni obywatel Rzeczypospolitej został zatrzymany za wandalizm i podpalenie. Prokurator prowadzący sprawę oskarżył mężczyznę o umyślne podpalenie budynku. Oprócz tego oskarżyciel wskazywał także na wandalizm. Polak miał zniszczyć drzwi wejściowe do budynku, kopiąc w znajdujące się w nich okno.
Jakie do tego doszło?
Cała linia oskarżenia opiera się na policyjnym protokole i zeznaniach świadków. Wynika z nich, iż 44-latek wraz ze swoim przyjacielem przybył pod budynek. Niestety nie był w stanie wejść do środka, ponieważ zostawił klucze na przyjęciu, na którym był chwilę wcześniej razem ze znajomym.
W tym momencie usłużny kolega poszedł po klucze. Gdy jednak wrócił, zobaczył, że drzwi wejściowe były już otwarte, a Polak wynosił swoje rzeczy z budynku. Dlaczego je wynosił? Bo wracał do domu na święta. Jak zaś nasz rodak dostał się do środka? Zdaniem znajomego nie chciał on czekać na klucze i otworzył drzwi siłą, niszcząc je. Człowiek ten jednak nie widział tej czynności.
Pożar
Mniej więcej w tym samym czasie w budynku wybuchł pożar. Ogień został jednak szybko stłumiony przez osoby znajdujące się w środku za pomocą gaśnicy proszkowej. Kto jej używał? Policja tego nie wie. Wie jedynie, iż ogień się pojawił, o czym świadczyły plamy sadzy i dymu na ścianach i zasłonach. Kto go zaprószył? Czy było to zrobione specjalnie, czy był to może przypadek? Tego policja nie ustaliła. Zatrzymała jednak 44-latka pod zarzutem podpalenia, bo właśnie wynosił się z budynku, a właściciel nieruchomości skierował podejrzenia właśnie na niego, bo winny przecież ucieka, a on się wyprowadzał.
Oskarżenie
Wskazanie gospodarza, zeznania przyjaciela Polaka i plamy sadzy w połączeniu z wyjazdem wystarczyły, by prokurator uznał, że to właśnie nasz rodak odpowiada za podpalenie. Dlatego też chciał, by Polak został ukarany 3 miesiącami więzienia w zawieszeniu i 1000 euro odszkodowania.
Obrona
Obrona całkowicie zanegowała wniosek prokuratora. Wskazała, iż gospodarz nie widział kto podpalił budynek. Przyjaciel nie widział, jak Polak zniszczył drzwi. Nie ma więc dowodów na to, iż zrobił to 44-latek. Co więcej, prokuratura nie zleciła dochodzenia w sprawie przyczyn pożaru, nie można było więc nawet potwierdzić tego, iż było to celowe podpalenie, a nie wypadek.
Bo to Polak?
Adwokat wskazał na jeszcze jeden element całej sprawy. Zauważył, iż policja, zanim zaczęła badać sprawę, znała już jej wynik. Podczas przesłuchania była stronnicza i szukała faktów na potwierdzenie swojej tezy. Pytała się bowiem zatrzymanego, dlaczego podpalił budynek, a nie czy to zrobił. Założyła więc, iż to na pewno sprawca i tak go traktowała. Stwierdziła również, iż mężczyzna przyznał się do podpalenia, ponieważ powiedział, że „być może zapomniał wyłączyć patelni”.
Czemu oficerowie się tak zachowali? Czy doszło do profilowania i uznali mężczyznę za winnego tylko dlatego, że jest Polakiem, to już jest pytanie na inną dyskusję.
Wyrok
W efekcie sędzia przyznał rację obrońcy. Uniewinnił Polaka od zarzutu podpalenia, wskazując na brak dowodów oraz stronniczość i zaniedbania prokuratury. Na mężczyznę nałożył jednak karę za uszkodzenie drzwi. Ta wyniosła 500 euro plus 329,97 za ich remont.
44-latek nie brał udziału w procesie. Przebywa on obecnie w Polsce.
Źródło: AD.nl