Niemieckie naloty i eksmisje polskich pracowników
W nocy z poniedziałku na wtorek niemiecka policja dokonała serii nalotów na domy, w których zakwaterowani byli pracownicy migrujący. Niemieccy funkcjonariusze weszli do lokali w rejonie przygranicznym w pobliżu Roermond i Venlo. W efekcie wiele z tych miejsc zostało zamkniętych i zaplombowanych przez funkcjonariuszy. Mieszkający w nich Polacy i Rumuni musieli je zaś opuścić w trybie natychmiastowym.
Transgraniczni
Jak niejednokrotnie wspominaliśmy, znalezienie lokalu w Holandii jest rzeczą niezmiernie trudną. Z problemem tym borykają się nie tylko mieszkańcy Niderlandów, ale też i agencje pracy. Dlatego też część z nich wynajmuje domy po niemieckiej stronie granicy, ta bowiem w Strefie Schengen jest tylko linią na mapie, a dostępność lokali jest tam po prostu większa. Budynki te są więc często łakomym kąskiem dla agencji zatrudnienia, które lokują tam swoje kadry. Sęk jednak w tym, iż nieruchomości tego typu nierzadko praktycznie nie nadają się do zamieszkania.
Kontrola
Właśnie owym warunkom bytowym była poświęcona opisywana tu kontrola. W jej efekcie zamknięto kilka budynków, w których warunki zagrażały życiu lub zdrowiu mieszkańców lub też sprawiały, iż na przykład z powodu braku ogrzewania po prostu nie dało się tam mieszkać zimą.
W efekcie nalotu zamknięto lokale, w których mieszkało w sumie około 70 pracowników z Polski i Rumunii. Wszyscy oni pracowali dla holenderskich firm przemysłu mięsnego i przedsiębiorstw z branży logistyki i budownictwa. Zatrudniani byli przez agencję pracy w Holandii.
Przeciw agencjom pracy
Jak wskazał we wtorek Minister do spraw społecznych niemieckiego kraju związkowego Nadrenia Północna-Westfalia, Josef Laumann, akcja skierowana była przeciw agencjom pracy: „które wykorzystują swoich pracowników i umieszczają ich w nieludzkich warunkach, za które muszą płacić bardzo wysokie czynsze”.
Przekazał również, iż dokonano nalotu na sześć kompleksów mieszkalnych w Nettetal i Brüggen.
Zagrażające życiu
Jak dodał polityk trzy lokalizacje w Nettetal były tak zapuszczone, że mieszkanie w nich było po prostu niebezpieczne. Nie było tam podjętych żadnych działań mających zapewnić bezpieczeństwo pożarowe. Nie wytyczono również dróg ewakuacyjnych. Budynki te zostały natychmiast zamknięte. W innych gmachach, gdzie przeprowadzono naloty, okazywało się, iż ogrzewanie nie działa, panuje wilgoć, pleśń i grzyb.
Lichwa
Warunki lokalowe to jedno. Drugą sprawą, która przerażała Niemców to koszty, jakie musieli płacić mieszkańcy. Jak wskazują, wielu z nich płaciło 90 euro tygodniowo za łóżko w wieloosobowym, zawilgoconym pokoju. Biorąc zaś pod uwagę, iż firmy kupowały te nieruchomości praktycznie za bezcen, to można tu mówić wręcz o wyłudzeniu i oszustwie. Niemcy wątpią bowiem, by pracownicy, wiedząc jakie czekają ich standardy, godzili się na nie.
Po raz czwarty
Naloty z poniedziałku na wtorek były częścią kampanii kontroli przeciw nadużyciom mieszkaniowym na pograniczu. Wcześniejsze akcje odbywały się między innymi w Geldern i Emmerich ( w lutym), w Goch ( w maju) oraz w Gronau i Südlohn ( w listopadzie).
Źródło: Ad.nl