Niemiec i bomba na pokładzie samolotu w Schiphol

Głupi żart może kosztować 22-letniego Niemca tysiące euro, wieloletni zakaz lotów, a także nawet odsiadkę w zakładzie karnym. Co zrobił mieszkaniec państwa na zachód od Odry? Powiedział tylko jedno zdanie, że ma przy sobie bombę.

W niedzielny poranek 22-letni obywatel republiki Federalnej Niemiec wsiadł na pokład rejsowego samolotu mającego niedługo wystartować do Majami. Wszystkich pasażerów czekał więc wyjątkowo długi, ale najpewniej spokojny lot. Tak przynajmniej wydawało się na początku.

 

Niepokój na pokładzie

Gdy pasażerowie znaleźli się na swoich miejscach, nagle w maszynie zapanowało pewne poruszenie. Pojawiła się obsługa pokładowa, a jakiś czas później holenderska żandarmeria, która aresztowała i wyprowadziła młodego mężczyznę z maszyny. To jednak nie oznaczało końca problemów. Cała procedura startowa została wstrzymana, a służby lotniskowe, wraz z oficerami Marechaussee, zabrały się za przeszukanie bagażu.

 

Niemiec wsiadł do samolotu i powiedział współpasażerom, że ma przy sobie bombę. 

 

Bomba

Co tak dokładnie się stało? Okazało się, iż 22-letni Niemiec, zajmując miejsce na pokładzie maszyny, miał powiedzieć współpasażerowi, iż ma przy sobie bombę. Podróżny, który usłyszał informację o ładunku wybuchowym, nie potraktował jej jako żart i natychmiast zawiadomił obsługę samolotu. Ta zaś przekazała informację służbom bezpieczeństwa na lotnisku. W efekcie cała procedura startowa została natychmiast wstrzymana. Po wydarzeniach z 11 września wszyscy biorą bowiem tego typu słowa na poważnie.

 

Przeszukanie

Mężczyzna został aresztowany i przeszukany. Zgodnie z procedurami służby wyciągnęły z maszyny również jego bagaż, który został poddany dokładnej analizie. Ani jednak przy mężczyźnie, ani w jego rzeczach nie znaleziono, niczego co mogłoby być bombą. Po zakończonej akcji, z około półgodzinnym poślizgiem samolot do Majami wzbił się w powietrze, ale już bez młodego Niemca. Maszyna dotarła szczęśliwie do celu podróży. Niemniej jednak, jak nieoficjalnie wiadomo, wybryki przy starcie sprawiły, że sytuacja w kabinie pasażerskiej była bardziej nerwowa niż zwykle.

 

Zarzuty

Na chwilę obecną holenderska prokuratura nie postawiła jeszcze Niemcowi zarzutów. Mężczyzna jednak za swój żart może spodziewać się potężnych sankcji finansowych. Te dotyczyć będą nie tylko kosztów związanych z akcją żandarmerii. Również opóźnienie maszyny to ogromne koszty dla linii lotniczych, których zwrotu przewoźnik może domagać się w osobnym postępowaniu cywilnym. Oprócz tego groźby te są po prostu karalne. Prokurator może więc domagać się dla 22-latka zarówno grzywny jak i np. kary pozbawienia wolności. Przy tym wszystkim ewentualny zakaz wejścia na pokład maszyn przewoźnika wydaje się najmniejszym problemem.

 

Źródło: Nu.nl