Nielegalny burdel z nastoletnimi chłopcami

Wczoraj znany holenderski DJ Avaro Romeo A. i Nicolas L. stanęli przed sądem za prowadzenie nielegalnego domu publicznego. Według prokuratury klientów mieli w nim obsługiwać małoletni chłopcy.

Wczorajsza pierwsza rozprawa to efekt działań akcji z września 2018 roku. Wtedy to funkcjonariusze policji wraz z przedstawicielami gminy Utrecht weszli do mieszkań, w których prowadzony był nielegalny burdel. Według prokuratury Romeo A. (64) i Nicolaus L. (59) mieli samodzielnie zarządzać przybytkiem. Razem też szukali nowego personelu do swojego biznesu. Poszukiwania te miały być prowadzone zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci. Zdaniem śledczych wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku. Mężczyźni aranżowali wszystkie spotkania. Zapewniali kontakt z klientem, dostarczali obsługę, gwarantowali prezerwatywy oraz ustalali grafik personelu. Mężczyźni mieli pobierać również co najmniej 20% zysków za usługi.

Ślady

W 2017 i 2018 roku do lokalnej policji dochodziły informacje o domu publicznym, w którym miał pracować małoletni personel. Cały przybytek mieścił się w domu pewnego znanego DJ. Policja przekazała tę informację władzom gminy i następnie razem z organami miasta prowadziła obserwacje budynku, jak i pojawiającej się tam klienteli. W końcu 20 września 2018 roku służby dokonały nalotu na dom A. i powiązanego z nim L.

 

Znany holenderski DJ prowadził dom rozkoszy, w którym wykorzystywał niepełnoletnich chłopców.

Niezbite dowody

Na miejscu funkcjonariusze znaleźli dowody dotyczące seksu z nieletnimi chłopcami. Nastolatkowie byli jednak już w wieku, w którym współżycie nie było traktowane jako pedofilia. Podczas nalotu skonfiskowano również komputery, na których A. i L. mieli dokładną bazę danych swoich podwładnych. Zawierała ona tysiące imion chłopców, ich zdjęcia, zapisy czatów, dane takie jak wiek, waga, kolor włosów, długość penisa, a także nagrania z ich pracy i „statystyki” dotyczące zadowolenia klientów.

Oprócz materiału analitycznego mundurowym udało się zabezpieczyć, na jednym z komputerów, również pornografię dziecięcą (materiały pedofilskie). Prokuratura nie informuje jednak, czy treści te zostały stworzone przez zatrzymanych, czy po prostu pobrane z sieci.

Śledztwo

Na chwilę obecną sąd rozpoczyna pierwsze robocze, techniczne przesłuchania. Sprawa sądowa ruszy pełną parą dopiero jednak na początku 2020 roku, po tym, jak śledczy zbiorą wystarczający materiał dowodowy. Z tym zaś może być duży problem. Do tej pory oskarżycielom i policji udało się zidentyfikować dziesiątki osób z listy, zarówno tych pełnoletnich, jak i tych, którzy nie ukończyli jeszcze 18 roku życia. Większość z nich nie chce jednak zeznawać, nawet pomimo tego, iż prokuratura zapewnia im status poszkodowanego w sprawie. Wszystko to prowadzi do tego, że obaj mężczyźni są obecnie podejrzani jedynie o handel ludźmi, cudzołóstwo z sześcioma chłopcami i posiadanie treści pedofilskich. Prokuratura informuje jednak, że z biegiem śledztwa mogą pojawić się kolejne zarzuty.