Nie będzie komu chronić polskich pracowników?
Związki zawodowe stają się coraz mniej popularne wśród mieszkańców Królestwa Niderlandów. Od początku epidemii ze struktur odeszło 98 000 członków. W efekcie w kraju pozostało tylko 1,5 miliona ludzi powiązanych z tego typu organizacjami. Jest to najmniejsza liczba od 1966 roku. Czy może się to odbić na sytuacji zwykłych pracowników?
Związki wymierają
Od dobrych kilku lat w Niderlandach można obserwować gwałtowny spadek liczby związkowców. Od dekady co roku więcej osób odchodzi z tych struktur, niż do nich się przyłącza. W ciągu zaś ostatnich 2 lat liczba członków spadła o ponad 6 procent.
Czym to jest spowodowane? Z jednej strony jest to efekt starzenia się społeczeństwa. Prawie co czwarty związkowiec osiągnął już wiek emerytalny. W 2019 roku było to zaś tylko 18 procent. Ludzie przechodzący zaś na emeryturę odchodzą również ze struktur związków, kończąc tę „przygodę” tak samo jak swoje życie zawodowe.
Młodzi się nie garną
Z drugiej strony młodzi ludzie nie garną się do zasilenia szeregów związków zawodowych. Jeszcze dwa lata temu 2,9% młodych pracowników, do 25 roku życia, wyrażało chęć przystąpienia do takiej propracowniczej formacji. W tym roku jest to zaś 2,4 procent obywateli. Odpływ chętnych widać jednak nie tylko wśród najmłodszych pracowników. Podobne statystyki pojawiają się również w innych grupach wiekowych.
Związki zawodowe w kryzysie, mają coraz mniej członków i pieniędzy. Czy wkrótce nie będzie miał kto chronić interesów polskich migrantów zarobkowych?
Pieniądze i bezsilność
Czemu ludzie odcinają się od związków zawodowych? Powodów tego działania jest kilka. Pierwszym z nich jest zmiana technologiczna. O problemach pracowniczych dzięki mediom społecznościowym dużo łatwiej dowiaduje się prasa i telewizja, które często przejmą rolę związków w nagłaśnianiu wyzysku pracownika. Drugą kwestią jest to, iż uczestnictwo w związku zawodowym dla wielu pracowników jest po prostu zbyt drogie. W niepewnych czasach kryzysu ludzie chcą mieć jak najwięcej pieniędzy dla siebie, a nie przekazywać finansów jakieś zewnętrznej organizacji. Organizacji, która jak wielu uważa, nie reprezentuje dobrze ich interesów i nie ma wpływu na warunki zatrudnienia pracowników. Obecnie jedynie pracownicy edukacji wskazują, iż związkowcy dalej sprawnie walczą o ich prawa.
Przereklamowane
Nie licząc więc nauczycieli i ewentualnie pracowników administracji publicznej, którzy również wyrażają się dość dobrze o związkach, pozostali mają do nich co najwyżej neutralny stosunek. Widzą w nich grupkę ludzi, która protestuje z flagami, napisze petycję i wygłosi przemówienie. Nie robi jednak nic więcej. Po co więc do nich się dołączać i na nich płacić?
Polskie problemy
W efekcie związki mają coraz mniej członków i coraz mniej pieniędzy na działania statutowe. To zaś uderza dość mocno w pracowników migrujących. W ich kwestii bowiem związki nadal są grupą walczącą o Polaków, Węgrów czy Rumunów, reprezentując ich w wielu sporach z pracodawcą, czy zapewniając wsparcie prawne w przypadku problemów. Widać to zresztą na stronach tych organizacji, których coraz więcej dostępnych jest w językach narodowych pracowników migrujących. To również wśród tej grupy związkowcy chcą rekrutować nowe kadry. Sęk jednak w tym, iż mało który gastarbeiter chce do nich dołączyć. Po pierwsze dlatego, iż mało zarabia. Po drugie nie wie, czy za 3 lub 6 miesięcy nie wróci do pracy w swojej ojczyźnie. Nie widzi więc sensu wiązać się z taką organizacją.