Nie 3G, nie 2G, a 1G ma szansę uratować Holandię przed większą liczbą zakażeń
Wiele wskazuje na to, iż nowy minister zdrowia planuje wykonać ostry zwrot w holenderskiej profilaktyce związanej z pandemią COVID-19. Na wniosek resortu wykonane zostały badania na temat polityki „G”. Ich wynik i sugestia, jaką otrzymały władze, wskazuje na to, iż pogodzi ona zaszczepionych i niezaszczepionych. Jak to możliwe? Dla dobra ogółu obie grupy będą niezadowolone z rozwiązania.
Niepokoje społeczne
Przypomnijmy, pod koniec ubiegłego roku w Królestwie Niderlandów pojawiła się dyskusja na temat dostępu do życia publicznego dla osób niezaszczepionych. Rząd rozważał, czy miejsca kultury, takie jak kina, teatry i cała gastronomia nie powinny być dostępne tylko dla osób zaszczepionych. W efekcie możliwości, np. pójścia na obiad z rodziną byłyby pozbawione osoby niezaszczepione (z własnej woli). Wszystko dlatego, iż wejście, dzięki okazaniu zaświadczenia o aktualnym negatywnym wyniku testu, nie byłoby respektowane.
Pomysł ten doprowadził do poważnej dyskusji, jeśli nawet nie awantury. Wielu bowiem porównywało go do czasów okupacji i miejsc „tylko dla Niemców”, gdzie Holendrzy nie mieli prawa się pojawić.
W systemie 1G nie ma podziału na zaszczepionych i niezaszczepionych. Testom mają być poddawani wszyscy obywatele.
Omikron
Od czasu tych dywagacji wiele się jednak w Holandii zmieniło. Pojawił się nowy wariant wirusa- Omikron, który rozprzestrzenia się dużo szybciej niż dominująca w kraju wcześniej Delta. Holendrzy muszą przygotować się na szczyt kolejnej fali zachorowań, która może okazać się większa niż poprzednie.
1G
W efekcie rząd zaczął szukać nowych metod ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa, przy możliwie jak najmniejszym uszczerbku dla gospodarki. W ten sposób pojawił się pomysł wprowadzenia systemu 1G.
Jak bowiem wskazują naukowcy, wprowadzenie systemu 2G we wszystkich lokalizacjach poza szkołą, domem i pracą to spadek współczynnika reprodukcji o około 10%. W tych samych warunkach 3G ma spowodować zmniejszenie go o 5,4%.
1G zdaniem epidemiologów obniżyłoby wskaźnik reprodukcji aż o 45%. Jest to więc „przepaść” w stosunku do dwóch poprzednich i realna szansa na ograniczenie liczby zakażeń i odciążenie szpitali.
Co to jest 1G
Czym jednak jest 1G? Jak wspomnieliśmy na wstępnie, jest to wyjście, które pogodzi zarówno zaszczepionych jak i niezaszczepionych. Jego zasada jest banalnie prosta. Przy tej formie prewencji zarówno osoby zaszczepione (dysponujące paszportem koronowym), jak i osoby niezaszczepione przed wejściem, np. do restauracji czy kina musiałyby okazać aktualny, negatywny wynik testu na COVID-19.
Co dalej
Czy więc już niedługo czekają nas testy co drugi dzień? Rząd przygląda się raportowi sporządzonemu przez naukowców. To, iż metoda ta byłaby skuteczna, nie podlega wątpliwością. Sęk jednak w tym, iż z technicznego punktu widzenia jest to koszmar. Praktycznie co 48 godzin testom musiałoby się poddawać, jeśli nie cała populacja to kilka, a nawet kilkanaście milionów Holendrów. Do tego trzeba by zaś stworzyć masę punktów testowych. Pytaniem jest, kto miałby płacić za tak częste i tak powszechne badania. Jeśli mieliby to robić mieszkańcy Holandii, wielu powie zapewne nie. Jeśli pieniądze miałby wyłożyć rząd, pytanie skąd pochodziłyby te miliardy euro.
Dlatego raczej nie ma co spodziewać się szybkiej implementacji tego rozwiązania.
źródło: Nu.nl